Wymowną ilustracją marazmu, w jaki popada europejska gospodarka, jest to, że według Komisji Europejskiej tylko jeden kraj Unii Europejskiej może w tym roku liczyć na przyspieszenie wzrostu PKB. Jest nim Grecja, europejski symbol kryzysu.
Czytaj także: Niemcy w recesji? Kiedy Europa powinna zacząć się bać
Opublikowane w czwartek prognozy KE sugerują, że gospodarka UE urośnie w 2019 r. o 1,5 proc., po 1,9 proc. w 2018 r. Trzy miesiące temu ekonomiści tej instytucji przewidywali, że unijna gospodarka powiększy się w tym roku o 1,9 proc., po 2,1 proc. w ubiegłym. Szczególnie mocno KE obniżyła prognozy dla strefy euro. Jej PKB w tym roku urosnąć ma o 1,3 proc. zamiast przewidywanych jesienią 1,9 proc. Wolniej rozwijała się ostatnio w 2013 r., w apogeum kryzysu fiskalnego na południu unii walutowej.
Włochy w stagnacji
W ocenie KE spowolnienie gospodarcze w Europie, które uwidoczniło się już w 2018 r., to skutek niepewności związanej z tarciami w handlu międzynarodowym oraz hamowaniem gospodarki Chin. „Do utraty impetu gospodarki w II połowie ub.r. przyczyniły się też czynniki lokalne. To m.in. zaburzenia w produkcji samochodów w III kwartale (...) oraz napięcia społeczne i niepewność dotycząca polityki fiskalnej w niektórych krajach członkowskich" – napisała KE, odnosząc się do protestów we Francji i krytykowanych przez Brukselę planów poluzowania polityki fiskalnej we Włoszech.