Fundamentem rynku kapitałowego jest zaufanie. Zyskuje ono na znaczeniu szczególnie teraz, kiedy na rynkach widać dużą zmienność, a inwestorzy mają wiele innych opcji niż powierzenie swoich środków przedsiębiorcom w ramach ofert pierwotnych. Ważnym elementem całego procesu IPO (ang. pierwsza oferta publiczna) jest określenie granic dotyczących odpowiedzialności. W tej kwestii wciąż pokutuje wiele mitów.
Akcje w IPO sprzedawać może sama spółka bądź jej dotychczasowi akcjonariusze. W pierwszym przypadku to właśnie emitent jest odpowiedzialny za wszystkie przekazywane informacje znajdujące się w dokumentach ofertowych. Do tej grupy dołączają też dotychczasowi akcjonariusze w sytuacji, gdy są stroną sprzedającą akcje, a więc de facto są beneficjentami przeprowadzanej transakcji. Zakres ich odpowiedzialności zależy od tego, jak duży wpływ mają na spółkę. Jeśli są podmiotami dominującymi lub wywierającymi na nią znaczny wpływ, to odpowiadają za wszystkie informacje.
W przygotowaniu oferty bierze udział również wielu doradców, w tym kancelarie prawne, audytorzy, banki oraz domy maklerskie. Biorą oni na siebie techniczną stronę przygotowania prospektu emisyjnego, ale nie są w stanie zagwarantować prawidłowości wszystkich informacji – jeśli zarząd spółki celowo będzie chciał ukryć i zniekształcić pewne dane, to wykrycie tego przez doradców tworzących prospekt jest w praktyce niemożliwe, gdyż opierają się oni na informacjach otrzymanych od spółki.
Generalnie w mocy pozostaje zasada, że za daną część informacji w prospekcie odpowiada ten, kto ją sporządził. Została ona jasno ustanowiona w ustawie o ofercie. Dodatkowo w prospekcie emisyjnym jest wymóg umieszczenia oświadczeń wskazujących podmioty odpowiedzialne za informacje zawarte w prospekcie.
Powstaje pytanie, jaka jest rola Komisji Nadzoru Finansowego. To właśnie ona jest organem zatwierdzającym prospekt, ale koncentruje się na wymogach formalnych. Nie jest jej zadaniem sprawdzanie prawdziwości podanych informacji, za które – jak wspomniano – odpowiada przede wszystkim spółka. Nie bez powodu pod prospektem musi się podpisać zarząd spółki. Nasi rozmówcy podkreślają, że inwestorzy przypisują urzędowi KNF o wiele większą rolę, niż ma on w rzeczywistości, jeśli chodzi o zapewnienie prawidłowości informacji w prospekcie.