Nawet wykształceni i inteligentni ludzie czują się zwolnieni z analizowania zjawisk, szczególnie politycznych, i zajmują stanowisko takie jak ich grupa. Jaki jest tego efekt? Mądrzy ludzie mogą Polskę zaprowadzić w ślepą uliczkę, popełnić błędy, z których potem przez dziesięciolecia trudno się będzie wykaraskać.

Pierwszy z brzegu przykład. Prezydent Donald Trump chwali nas w Nowym Jorku podczas dorocznego Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Każdy, kto zna Polaków, wie, jak bardzo te pochwały lubimy. Ponieważ rząd jest z PiS, to pisowcy są pochwałami zachwyceni, a przeciwne plemię pozostaje sceptyczne. Tymczasem sprawa ma się tak: to świetnie, że prezydent USA dobrze o nas mówi i mamy czas antenowy we wszystkich mediach świata. To jednak, że stara się nas przeciwstawić sąsiadom, nam się nie opłaca. Stany Zjednoczone z Niemcami zawsze się dogadają – jeśli nie oficjalnie, to w ciszy gabinetów. Wiele wskazuje na to, że do takiego porozumienia doszło w tle sprawy dostaw amerykańskiego gazu do Europy. Gdyby prezydent USA chciał zrobić więcej w sprawie gazociągu północnego, mógłby to zrobić, jednak amerykańscy eksporterzy znaleźli zapewne inny sposób, by pohandlować w Europie. Prezydent posarkał na kanclerz Merkel, postraszył i swoje dostał, a my zostajemy z gazociągiem. Nie ma w tym nic dziwnego, tak działa biznes. Inna sprawa to brexit – tutaj też toczy się delikatna gra. Brytyjczycy walczą o swoje i faktycznie bardzo chcieliby móc handlować bez barier – jak dotychczas w Unii, ale bez innych zobowiązań. To jasne: lubimy Brytyjczyków, a szczególnie lubi ich polska prawica, bo na Wyspach akurat rządzą konserwatyści. Ale oni nie kierują się sentymentami, a my w negocjacjach siedzimy po drugiej stronie stołu – tej unijnej. Polska nie ma interesu, by w politycznej układance wokół brexitu prezentować się jako negocjator skrajnie nielojalny, który gra na dwa fronty. Z doświadczenia życiowego wiemy, że takich negocjatorów nikt potem nie szanuje. Nie wystarczy więc schemat: jestem z PiS, więc nie lubię Tuska, który krytykuje May, a więc lubię May, zatem Tusk na pewno tańczy w rytm francuskiej melodii. Albo: jestem z PO, więc lubię Tuska, zatem May nie ma racji…

Pan Bóg dał ręce do klaskania i serduszka do wzruszeń, gdy o nas mówią dobrze w Ameryce, a głowy do myślenia, co się Polsce opłaca. Zbyt często w historii zapominaliśmy, że mamy także to trzecie, w czasie gdy inni kalkulowali, co im się opłaca. Obyśmy także tym razem nie popełnili tego błędu.