Proces można wygrać, nawet nie mając racji - o próbie zablokowania publikacji nt. związków prezesa NBP z aferą KNF

Sądy w Polsce chętnie są wykorzystywane do dyscyplinowania prasy, ustalenia sądowej prawdy, a wiele pozwów służy zwyczajnie pozornemu wybieleniu ich autora.

Aktualizacja: 03.12.2018 05:27 Publikacja: 02.12.2018 17:44

Proces można wygrać, nawet nie mając racji - o próbie zablokowania publikacji nt. związków prezesa NBP z aferą KNF

Foto: Fotolia

Trzeba o tym pamiętać, oceniając ostatnią akcję NBP polegającą na złożeniu do sądu sześciu wniosków o zablokowanie tekstów sugerujących, że prezes NBP mógł mieć jakiś udział w tzw. aferze KNF i zakazania pisania o sprawie. Zakazy publikacji na czas procesu są szczególnie dotkliwą ingerencją w wolność prasy. Po wpadkach sądów, na szczęście niezbyt licznych, do procedury cywilnej wprowadzono przepis, że w sprawach o ochronę dóbr osobistych zabezpieczenie polegające na zakazie publikacji może być udzielone tylko wtedy, gdy nie sprzeciwia się temu ważny interes publiczny. Udzielając zabezpieczenia, sąd określa czas trwania zakazu, który nie może być dłuższy niż rok.

Dla takiej afery jak ta wokół KNF to epoka, za rok obywatele, opinia publiczna, mogą żyć już inną aferą. Zabezpieczenie zamrozi dyskusję na bardzo ważny społecznie temat.

– Jeśli przedmiotem zabezpieczenia ma być „niełączenie prezesa NBP z aferą KNF", byłby to wniosek po pierwsze zbyt daleko idący – bo prowadziłby do zablokowania debaty publicznej. Jeśli wnioski NBP zmierzałyby do usunięcia całych artykułów czy wątków związanych z aferą, to byłoby to żądanie nieuzasadnione i nieproporcjonalne – ocenia adwokat Krzysztof Czyżewski.

Tymczasowym zabezpieczeniem, nawet gdyby sąd je przyznał, nic NBP nie wskóra, gdyż pytania już padły i temat rozlał się po mediach. Jeśli NBP znalazł konkretne nieprawdziwe oskarżenia mediów, mające kategoryczną formę, najlepszą drogą dla niego będzie proces sądowy – dodaje mec. Czyżewski.

Tu może pojawić się argument, że taki proces może trwać kilka lat. To prawda, ale nie zapominajmy, że prezes NBP ma w dyspozycji wszelkie środki prasowe, by przedstawić swoje argumenty w ramach debaty, by zwalczać (nawet tylko tymczasowo) stawiane mu oskarżenia za pomocą argumentów. To podstawowy standard publicznej debaty. Dodajmy, że prawda „sądowa", czyli to, co znajdzie się w wyroku, nierzadko jest obiektywną nieprawdą, gdyż w sądzie można wygrać, mówiąc w wielkim skrócie, nie tylko dlatego, że ma się rację, ale dlatego, że potknie się druga strona czy sąd.

Adwokat Zbigniew Krüger nie daje większych szans wnioskom NBP. – Wielokrotnie powtarzałem, że lepiej nie wszczynać postępowania sądowego, niż wszczynać bezsensowne. Możemy mieć do czynienia z tzw. efektem Barbry Streisand, bo choć wcześniej nie było o tym mowy, obecnie opinia publiczna może zacząć się zastanawiać, czy, jeśli chodzi o rolę NBP, coś było na rzeczy. Ruch nietrafny, zarówno prawniczo i procesowo.

Czytaj też:

Cenzura wraca do Polski

Zakaz sądowy czy cenzura prewencyjna?

Trzeba o tym pamiętać, oceniając ostatnią akcję NBP polegającą na złożeniu do sądu sześciu wniosków o zablokowanie tekstów sugerujących, że prezes NBP mógł mieć jakiś udział w tzw. aferze KNF i zakazania pisania o sprawie. Zakazy publikacji na czas procesu są szczególnie dotkliwą ingerencją w wolność prasy. Po wpadkach sądów, na szczęście niezbyt licznych, do procedury cywilnej wprowadzono przepis, że w sprawach o ochronę dóbr osobistych zabezpieczenie polegające na zakazie publikacji może być udzielone tylko wtedy, gdy nie sprzeciwia się temu ważny interes publiczny. Udzielając zabezpieczenia, sąd określa czas trwania zakazu, który nie może być dłuższy niż rok.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP