67-letni Dawu dorobił się na hodowli trzody chlewnej i kurczaków. Założone w 1985 r. przedsiębiorstwo zaczęło obejmować też hotelarstwo i budownictwo. Stało się jednym z 500 największych w kraju. Jednak miliarder dość szybko wszedł w konflikt z władzami. W 2003 r. został oskarżony o pobranie kilku milionów dolarów pożyczki bez zgody banku centralnego. Odsiedział za to pół roku w więzieniu. W 2019 r. Dawu zaczął mówić otwarcie o katastrofalnych skutkach pomoru świń. Sam stracił jedną trzecią zwierząt, jednak w skali kraju chodzi o około połowę trzody, jakieś 200 mln sztuk. Tyle, ile jest hodowanych łącznie w Europie i USA. Wieprzowina jest podstawą wyżywienia Chińczyków, stąd wzrost cen z powodu zarazy miał katastrofalne skutki dla wielu rodzin. Po części zaraza wynikała z rozdrobnienia produkcji i braku odpowiednich zabezpieczeń sanitarnych. Xi chciał utrzymać to w tajemnicy.

Dawu mocno zaangażował się też we wspieranie prześladowanych działaczy społeczeństwa obywatelskiego. Opłacał im w sądach obronę.

W środę trybunał orzekł, że surowa kara należy mu się za „wszczynanie burd i prowokowanie zamieszek". Razem z nim skazano 19 członków jego rodziny i najbliższych współpracowników. Otrzymali kary do 12 lat więzienia.

Wyrok jest częścią kampanii zainicjowanej przez Xi przeciw niezależnym biznesmenom. Przyjęte we wrześniu 2020 r. dyrektywy dla partii komunistycznej zakładają, że w sektorze prywatnym kraj potrzebuje „politycznie rozsądnych ludzi", którzy „bez wahania idą za głosem partii komunistycznej". Już tego samego miesiąca również na 18 lat więzienia skazano miliardera Ren Zhiqianga, który w mediach społecznościowych krytykował sposób, w jaki przywódca walczył z pandemią. Xi nazwał go „clownem żądnym władzy".