W Kielcach oglądaliśmy najlepszych polskich przedstawicieli boksu olimpijskiego oraz Masternaka (91 kg), który po latach występów na zawodowych ringach postanowił spełnić młodzieńcze marzenia i pojechać na igrzyska. Wygrał mistrzostwa Polski amatorów, poleciał do Londynu na turniej kwalifikacyjny do Tokio, odniósł tam jedno zwycięstwo, ale z uwagi na pandemię rywalizację przerwano.
W Kielcach Masternak był szybki, dynamiczny i bliski zwycięstwa przed czasem. Jego efektowne kombinacje ciosów mogły się podobać. Ukrainiec nie miał nic do powiedzenia. Teraz musi podjąć decyzję: wracać w szeregi zawodowców czy dalej walczyć o igrzyska. W tym roku nie będzie miał okazji się wykazać w olimpijskiej formule, chyba że dojdzie do skutku Memoriał Feliksa Stamma w międzynarodowej obsadzie, co wcale nie jest pewne.
Ale być może takie mieszane gale (amatorsko-zawodowe), jak ta w Kielcach, będziemy oglądać częściej. Polski Związek Bokserski i Suzuki Motor Poland są na to gotowe. Podjęto decyzję, by do struktur związkowych wrócił Wydział Boksu Zawodowego, mówi się też o powrocie ligi, ale konkretów nie podano.
Problemem jest brak klasowych zawodników. Damian Durkacz (63 kg), polska nadzieja boksu olimpijskiego, pokonał wprawdzie w Kielcach Słowaka Michala Takacsa, ale przed nim wiele pracy. Podobnie jak przed 21-letnim, mierzącym 202 cm Oskarem Safaryanem, mistrzem Polski wagi superciężkiej, który sam widzi siebie dopiero na igrzyskach w Paryżu (2024). Nieco starszego Durkacza od Tokio dzieli tylko jedna wygrana, jeśli kwalifikacje zostaną wznowione.
W wadze półciężkiej Mateusz Goiński zrewanżował się Sebastianowi Wiktorzakowi za porażkę w finale mistrzostw Polski, ale ich walka nie stała na wysokim poziomie. Nie zachwycił też 19-letni Michał Jarliński (69 kg), który przegrał z Łukaszem Zygułą. Styl, który prezentuje (nisko opuszczone ręce), jest skuteczny tylko w wykonaniu wybitnie zdolnych pięściarzy.