Tylko potem okazuje się, że to się zupełnie nie opłaca. Stawka godzinowa specjalistów coraz częściej, szczęśliwie, jest na takim poziomie, że bardziej opłaca się wynająć kogoś do posprzątania domu, niż samemu walczyć z kurzem przez kilka godzin, a zaoszczędzony czas zainwestować w pracę. Albo odpoczynek. Podobnie jest z gotowaniem obiadów – zamiast robić zakupy, następnie spędzić długie godziny w kuchni, szybciej jest wyjść na obiad. Czy warto ze względu na walory smakowe, to z pewnością zależy od umiejętności. Jeśli chodzi o mój talent, już wizyta w barze mlecznym będzie opłacalna. Wierzę, że czytelnicy potrafią lepiej gotować, niemniej – czy jest to zawsze efekt wart nakładów?

Powodów, dla których Polacy jedzą rzadko obiady w domu, jest kilka, nie wszystkie finansowe. Brakuje tradycji sjesty, przerwy obiadowe są krótkie, jeśli ktoś pracuje 20 km od domu, pół godziny starczy mu może na podróż, a nie na zjedzenie posiłku. Rynek pracy, wbrew lamentom pracodawców, tylko wyspowo należy do pracownika. Może dla programistów we Wrocławiu, może w korporacjach. Niskie bezrobocie wcale nie ucywilizowało go jeszcze tak dalece, by pracodawcy masowo chcieli udzielać długich przerw. Brak czasu napędza rynek gastronomiczny niezależnie od serwowanej kuchni, od barów mlecznych po sushi, nie mylić z ośmiorniczkami. Zobaczymy, co zrobi rozkręcający się trend prozdrowotny, który już zapędził część osób z powrotem do kuchni, a części kazał płacić grube pieniądze za dietę pudełkową. Tyle że skuteczność tej diety jest dyskusyjna, za to jakość często wątpliwa, co wskazał nawet NIK. Nie szkodzi. Kluczowym rozgrywającym w naszych zwyczajach jest czas, a głównym pytaniem: z czego zrezygnujesz, by mieć go więcej – z wygody czy z pieniędzy?