Bogaty w surowce archipelag dzieli idea niepodległości

To gospodarka zdecyduje o przyszłości francuskiej enklawy w Melanezji. Na razie widać, że posiadanie trzecich na świecie zasobów niklu to wciąż za mało na samodzielność.

Aktualizacja: 01.01.2019 19:19 Publikacja: 01.01.2019 16:02

Nowa Kaledonia

Nowa Kaledonia

Foto: Wikipedia, fot. Bahnfrend

Półtora miesiąca po historycznym referendum w sprawie niepodległości Nowa Kaledonia jest rozgrzana do czerwoności. I to nie temperaturami, które są tu przyjemne (26–28 stopni) i przyciągają na białe plaże Pacyfiku tysiące zmęczonych zimą Francuzów, ale niedawną bitwą o niepodległość.

165 lat z Francją

Jeana spotkałam w Kone w końcu lipca – trzy miesiące przed pierwszym historycznym referendum na temat niepodległości Nowej Kaledonii – grupy pacyficznych, górzystych wysp Melanezji, zamieszkałych przez 280 tys. obywateli Francji. Była pochmurna niedziela, miasteczko wyludnione, mokre od nocnego deszczu. 

Jean siedział na murku niedaleko kościółka i czytał książkę. Jean jest Kanakiem. A Kanakowie – tak biali kolonizatorzy nazwali miejscową ludność podzieloną na plemienne klany, bardzo przypominają australijskich Aborygenów – tak samo jak oni mają szerokie twarze, mięsiste szerokie nosy, mocno skręcone włosy.

W odróżnieniu jednak od dalekich kuzynów z południa Pacyfiku, Kanakowie dużo więcej się uśmiechają i chętniej nawiązują rozmowę z obcymi. To zaskakujące zachowanie u ludzi, którzy przez większość ze 165 lat kolonizacji francuskiej byli traktowani niemal jak niewolnicy; zabijani w masakrach, pacyfikowani, porywani i siłą wysyłani do pracy. Obywatelami Francji stali się w 1956 r. Kiedy Polska żegnała komunizm, Kanakowie podpisywali pierwsze porozumienia z białymi.

Jean też pozdrowił mnie szybkim „bonjour” okraszonym szerokim uśmiechem. Kiedy odpowiedziałam po angielsku, zgrabnie przeszedł na ten język. Wyjaśnił, że jakiś czas mieszkał i pracował z Australii. A teraz odwiedzał w Kone siostrę i strasznie się nudził.

Pięciotysięczne centrum północnej prowincji jest mieściną brzydką, z szarymi budynkami z betonu, krzywymi chodnikami i kościołem przypominającym wielki betonowy namiot pokryty czerwoną blachą.

Zapytałam Jeana o referendum niepodległościowe zaplanowane na 4 listopada. „Nic z tego nie będzie”, odpowiedział tak, jak wskazywały sondaże, a po chwili dodał: „I dobrze”. To była zaskakująca odpowiedź jak na młodego Kanaka.

Sabotaże w kopalniach

Bezrobocie wśród młodych mieszkańców wyspy sięga 36 proc. i to młodzi są awangardą niezadowolenia społecznego, które stale rośnie. W kilka dni po moim wylocie z Nowej Kaledonii – 10 sierpnia pół setki młodych ludzi po raz kolejny sparaliżowało pracę kopalni niklu w Kouaoua na północno -wschodnim wybrzeżu.

W połowie grudnia w Kouaoua z dymem poszedł kolejny taśmociąg, którym ruda dociera na wybrzeże, a stamtąd do huty w Noumei. W tym roku kopalnia była zamknięta przez trzy miesiące w wyniku blokad przeciwników ekspansji górniczej.

Protestujący nie chcą, by kopalnie wycinały lasy, zatruwały szmaragdowe wody przybrzeżne, niszczyły rafy, rzeki i strumienie. Nowa Kaledonia to największa na świecie laguna (24 tys. km) wpisana na listę dziedzictwa światowego UNESCO; to sosny z epoki dinozaurów rosnące nieprzerwanie od 60 mln lat na Wyspie Sosen; to niezwykłe i przebogate w życie rafy, góry i lasy. To są prawdziwe bogactwa Nowej Kaledonii, a nie nikiel, uważają protestujący.

Metal jest wydobywany i przerabiany w Nowej Kaledonii od drugiej połowy XIX w. Dziś pacyficzna wyspa zaspokaja 11 proc. światowych potrzeb na ten metal.

Otwarta przed ośmiu laty odkrywkowa kopalnia Goro na południu, leży na największych złożach ocenianych na 6 mln ton niklu. Inwestycja za 6 mld dol. (kopalnia i zakłady przetwórcze) jest własnością brazylijskiej firmy Vale.

Zaraz po uruchomieniu kopalnia została zamknięta z powodu wycieku kwasu siarkowego. Wytwarza się go na miejscu, a potem używa do wypłukiwania niklu z rudy.

W 2012 r. po kolejnym wycieku trucizn kopalnia nie działała przez pół roku. W maju 2014 r., kiedy 100 tys. litrów ścieków trafiło do strumienia, zakłady przetwórcze zostały podpalone przez młodych Kanaków. Firma przynosiła straty. Brazylijczycy zaczęli rozmawiać z Chińczykami o sprzedaży Goro w wypadku wygranej zwolenników niepodległości. W grudniu 2018 r. Vale ogłosił, że przeznacza 0,5 mld dol. na budowę systemu do przechowywania odpadów poprodukcyjnych niklu. Ale napięcie wokół kopalni nie znikło.
.

Kanacy kontra biali

Tak jak przewidział Jean i wielu innych mieszkańców Nowej Kaledonii, z którymi rozmawiałam, listopadowe referendum zostało przegrane przez zwolenników rozwodu z Francją.

Zaskoczeniem było to, że przegrana okazała się nieznaczna. Za pozostaniem przy Francji zagłosowało 56,7 proc. a za niepodległością 43,3 proc., czyli 60199 osób. Kanakowie stanowili 46 proc. głosujących (80120 osób). To przede wszystkim oni byli za oderwaniem od Paryża. Biali Kaledończycy to główny bastion zwolenników dalszego związania z Francją.

Dla Francji Nowa Kaledonia to szereg korzyści – tereny zbytu towarów, tereny wakacyjne, gdzie średnio zamożni Francuzi mogą wypocząć jak u siebie, podczas chłodnych i ciemnych dni listopada i grudnia. W 2016 r. Nową Kaledonię odwiedziło blisko 116 tys. turystów, głównie z Francji, Australii, Nowej Zelandii, USA.

To także tereny opanowane przez francuski biznes. Francuski koncern górniczy Eramet jest akcjonariuszem wielu kopalń niklu na Nowej Kaledonii. Francuskie banki, koncerny paliwowe czy sieci handlowe także są tam obecne.

Na wyspach pracuje na atrakcyjnych kontraktach wielu emerytowanych (i nie tylko) specjalistów z Francji – nauczycieli, inżynierów, bankowców, programistów czy lekarzy. Zarabiają 2–3 razy więcej niż w Europie. Ale i koszty życia są w pacyficznym raju iście piekielne.

Większość produktów na sklepowych półkach Noumei to towary importowane z Francji (26 proc. importu) oraz Chin (10 proc.), Singapuru, Malezji, Korei Płd. i Australii. Ceny są średnio 2–3 razy wyższe aniżeli w Europie Zachodniej. Ceny nieruchomości to już poziom regionu paryskiego.

Nic więc dziwnego, że ludzie są coraz bardziej niezadowoleni, a bilans handlowy Nowej Kaledonii jest stale na potężnym minusie. W eksporcie króluje stal i żelazo (49 proc.) oraz nikiel (19 proc.), a największym odbiorcą są Chiny, dokąd trafia 38 proc. eksportu pacyficznych wysp. Do Francji dociera zaledwie 2,8 proc. kaledońskiego eksportu.

Najwięcej importuje się paliw i produktów naftowych (22 proc.). Na drugim miejscu są pojazdy (10 proc.) i elektronika (7,2 proc.).

Nowa Kaledonia ma własne rolnictwo. Zachód wyspy jest nie tylko odmienny krajobrazowo, ale i gospodarczo. O ile na wschodzie dominują osady kanackie, turystyka i kopalnie, o tyle na zachodzie królują wielkie farmy bydła, koni, owiec, uprawy rolne.

W statystykach Nowa Kaledonia jest krajem ludzi bogatych. PKB kraju rośnie wraz z ceną niklu i innych metali i wynosił na głowę mieszkańca już ponad 38 tys dol. To prawie trzy razy więcej niż w Polsce. Na kaledoński PKB składają się przede wszystkim dochody z usług (72 proc.) i przemysłu (26 proc.). Nowa Kaledonia ma nie tylko nikiel, ale i rudy żelaza, magnezu, kobalt i chrom.

To wszystko dobra baza pod niepodległość, ale Jean obawia się chaosu i walk o władzę, które nastąpiłyby po wygranym przez zwolenników usamodzielnienia referendum. Nie ma planu na wypadek niepodległości. Nie ma też takich liderów, jakim był zamordowany przez współplemieńców Jean-Maria Tjibaou.

Wyspy utraciłyby też subwencje z Francji. A pieniężne dotacje Paryża są równe 15 proc. PKB kraju. Czym można je zastąpić? Szansą na gospodarczy boom pozostaje turystyka. Na razie Nowa Kaledonia znacznie tutaj odstaje od swoich najbliższych sąsiadów z Australii i Nowej Zelandii. Bardzo słabo rozwinięta sieć informacji turystycznej; drogie i bardzo drogie hotele o nieodpowiedniej do poziomu cen jakości; słaba znajomości innych, poza francuskim, języków, brak bazy na tzw. każdą kieszeń (w Noumei jest jedno schronisko młodzieżowe); brak dobrze rozwiniętego transportu publicznego – wszystko to hamuje napływ gości na te przecudnej urody wyspy.

Do tego sami Kaledończycy nie mogą się zdecydować, czy chcą mieć u siebie więcej turystów. Nie ma więc długoletniej strategii ani programów. Na razie strony kłócą się o kolejne referenda (możliwe są dwa).

W połowie grudnia w Paryżu u premiera Francji spotkali się zwolennicy i przeciwnicy rozwodu Nowej Kaledonii z Francją. Ci drudzy argumentowali, że każde kolejne referendum będzie miało negatywny wpływ na gospodarkę.

Biznes już dziś boi się kaledońskiej niepodległości. A Kaledończycy szybko uczą się od Paryża, jak sięgać po swoje. W końcu grudnia na ulice Noumei wyszły „żółte kamizelki”.

Półtora miesiąca po historycznym referendum w sprawie niepodległości Nowa Kaledonia jest rozgrzana do czerwoności. I to nie temperaturami, które są tu przyjemne (26–28 stopni) i przyciągają na białe plaże Pacyfiku tysiące zmęczonych zimą Francuzów, ale niedawną bitwą o niepodległość.

165 lat z Francją

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację