"Od dzisiaj nie będziemy już podawać awokado w lokalu. To. Nie. Jest. Żart" - napisał właściciel kawiarni "Wild Strawberry" z Buckinghamshire w Anglii w mediach społecznościowych. Twierdzi, że woli postawić na lokalne składniki, które nie muszą pokonywać tysięcy kilometrów, by dotrzeć do Buckinghamshire. Mimo że dania z awokado były jednymi z najpopularniejszych w menu kawiarni.
Niezwykła popularność awokado sprawiła, że coraz więcej rolników w Ameryce Południowej i Środkowej specjalizuje się w ich uprawie, wciąż podnosząc ich ceny i wycinając lasy po ich uprawę. Nawet kartele narkotykowe w Meksyku zainteresowały się uprawą awokado i postanowiły czerpać zyski z uprawiających te owoce plantacji.
Angielscy właściciele kawiarni nie tylko nie chcą być kojarzeni z działalnością przestępczą karteli i niszczeniem środowiska, ale także nie zamierzają jej wspierać. Według nich jedyną metodą jest całkowita rezygnacja z awokado - informuje "The Mail on Sunday".
Podobne oświadczenia jak "Wild Strawbery" opublikowały w mediach społecznościowych "Tinan Coffee Co" z Bristolu i londyńska restauracja "Firedog", która reklamuje się jako "strefa wolna od awokado"
Jeden z najbardziej znanych irlandzkich szefów kuchni JP McMahon uważa, że awokado to "krwawe diamenty" Meksyku i wszystkie restauracje powinny natychmiast zaprzestać ich zamawiania i serwowania klientom. McMahon, którego jedna z restauracji "Aniar" ma gwiazdkę Michelina, podkreśla, że nie używa awokado w swoich lokalach, ponieważ ich uprawa ma katastrofalny wpływ na kraje, z których owoc pochodzi: wylesienie w Peru i przemoc w Meksyku.