Depozyty Polaków ogółem rosną (tylko od początku roku przybyło prawie 62 mld zł, czyli prawie 7 proc.), mimo że klienci indywidualni przestają sobie już zawracać głowę lokatami i gdy te się kończą, wycofują część pieniędzy z banku lub pozostawiają na depozytach bieżących. Od początku roku z lokat gospodarstw domowych ubyło prawie 57 mld zł, czyli ich wartość zmalała o blisko 20 proc. Jednocześnie szybko przybywa depozytów bieżących (118 mld zł od początku roku, czyli 20 proc.) i ich udział w bankowych oszczędnościach gospodarstw domowych urósł aż do prawie 75 proc., pozostałe 25 proc. to lokaty. Jeszcze pięć lat temu proporcje wynosiły 50:50.
Ucieczka klientów od depozytów terminowych nie dziwi, biorąc pod uwagę, że w największych bankach lokaty przestały być lokatami, bo oprocentowanie jest bliskie zeru. Jedynie w razie promocji (niewielkie sumy, dodatkowe warunki) zdarzają się jeszcze stawki w okolicach 1–2 proc., oraz w słabszych i mniejszych bankach, które zawsze finansowały się drożej niż średnia.
– Oprocentowanie nominalne to nie wszystko. Ogromne znaczenie ma również to, jak szybko pieniądze wpłacone na lokatę tracą na wartości – zwraca uwagę Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera. Dodaje, że z danych Eurostatu wynika, że w lipcu mieliśmy drugą najwyższą inflację w Unii Europejskiej wynoszącą 3,7 proc. Wyprzedziły nas jedynie Węgry, gdzie ceny wzrosły o 3,9 proc. r./r. – Korygując nominalne oprocentowanie lokat o wzrost cen, otrzymujemy oprocentowanie realne. W tym przypadku, niestety, wypadamy najgorzej w UE – mówi Sadowski. Z wynikiem -3,38 proc. przebiliśmy nawet Węgry (-3,24 proc.), które mają co prawda nieco wyższą inflację, ale jednocześnie wyższe niż u nas oprocentowanie lokat (wzięto pod uwagę roczne lokaty, w Polsce oprocentowane były w lipcu średnio na 0,20 proc., z kolei w krajach UE średnia stawka to 0,33 proc.).
Na poprawę stawek lokat nie ma co liczyć. Stopy w Polsce będą niemal zerowe zapewne jeszcze długo, o czym oprócz inflacji decydować będzie polityka głównych banków centralnych, a ta ostatnio wskazuje na dłuższe trwanie przy ultraniskich stopach. Płynność banków może maleć, ale nadal będzie bardzo wysoka, więc nie będą musiały walczyć ceną o depozyty.
Presja na wynik
Oprocentowanie wszystkich nowych depozytów i kredytów w lipcu spadło od końca lutego odpowiednio o 0,86 pkt proc. i 1,62 pkt proc. Widać więc, że kredyty przecenione zostały mocniej niż depozyty i mocniej niż spadł WIBOR 3M (1,48 pkt proc.). To oznacza spadek marży odsetkowej i presję na wynik z odsetek, najważniejszy przychód banków. – Już dane za czerwiec pokazują spadek wyniku odsetkowego, częściowo sezonowy, ale silniejszy niż w poprzednich latach. Rosną jeszcze wolumeny depozytów, a to paliwo do inwestycji banków w kredyty czy papiery dłużne, co ogranicza wpływ obniżki stóp na wynik odsetkowy, ale tylko do czasu – mówi Marcin Materna, analityk Millennium DM.