„Przydałby się nam taki Michał Tusk" – miał stwierdzić Marcin P., szef Amber Gold na spotkaniu z prezesem Portu Lotniczego w Gdańsku. Kilka miesięcy później, w marcu 2012 r., na cztery miesiące przed upadkiem, syn byłego premiera podpisał umowę-zlecenie na prace analityczne i doradztwo PR dla linii OLT Express spółka z o.o., której właścicielem była piramida finansowa Amber Gold, a prezesem Marcin P.
Co ważne, nie była to spółka, do której należały samoloty i która prowadziła usługi lotnicze (tym zajmowały się OLT Express Regional i OLT Express Poland – obie już nie istnieją).
OLT Express spółka z o.o. właściwie poza umową z młodym Tuskiem nic nie robiła.
– Do końca kierował nią sam Marcin P. – mówi Krzysztof Brejza, członek sejmowej komisji ds. Amber Gold z PO.
Mec. Roman Giertych, pełnomocnik Michała Tuska przed komisją, tego nie wyjaśniał. – Nie wiem, jakie intencje miał pan Marcin P. i dlaczego zatrudnił mojego klienta w liniach OLT – mówi Giertych.