– Jesteśmy w momencie pewnych zaszłości historycznych, ponieważ rzeczywiście napięcie pomiędzy kierownictwem resortu sprzed kilku lat a stanowiskiem Naczelnej Rady Lekarskiej osiągnęło taki poziom, że wprowadzono przepis umożliwiający wykonywanie zawodu lekarza na podstawie samej decyzji (ministra zdrowia – red.) – bez nadania prawa wykonywania zawodu przez odpowiednią Okręgową Radę Lekarską i bez wpisania takiej osoby do centralnego rejestru lekarzy. Z takiej możliwości skorzystało wiele osób – przyznał w podcaście „Rzecz o Zdrowiu” Mariusz Klencki, dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych w Ministerstwie Zdrowia.
Samorząd lekarski wskazuje, że w ten sposób do wykonywania zawodu lekarza na terenie Polski zostali dopuszczeni medycy z Ukrainy, którzy nie znają języka polskiego, a ponieważ nie figurują oni w centralnym rejestrze lekarzy, to nie ma nad nimi żadnego nadzoru ani możliwości ich dyscyplinowania.
Czytaj więcej
Prezydium Naczelnej Izby Lekarskiej domaga się wykreślenia z projektu ustawy dot. pomocy obywatel...
Konieczna zgoda samorządu i wpis do rejestru lekarzy
– To nie jest dobre rozwiązanie, ponieważ rzeczywiście w pewnym sensie pozbawia samorząd lekarski możliwości skutecznego blokowania dostępu do zawodu – uprawnienia, które, trzeba przyznać, bywało nadużywane. Uchwały okręgowych rad lekarskich odmawiające wielu Ukraińcom możliwości uzyskania warunkowego prawa wykonywania zawodu były skutecznie zaskarżane w wojewódzkich sądach administracyjnych. Z jednej strony więc samorząd rzeczywiście blokował, z drugiej strony zastosowano rozwiązanie, które nazwałbym „bronią atomową”, ponieważ jest ono mocno antysystemowe – komentował szef Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych.
Czytaj więcej
Projekt budżetu na 2026 r. przewiduje rekordowe 248 mld zł na ochronę zdrowia. Rząd podkreśla wzr...