Pomimo zapewnień polityków o zmianie podejścia, biznes apeluje apeluje o bardziej konstruktywny dialog.

Podczas panelu "Deregulacje jako siła napędowa polskiej gospodarki. Jakie najważniejsze zmiany zostały przyjęte i jakie są planowane w kolejnych latach?”, który odbył się w trakcie Forum Innowatorów Biznesu 2025 uczestnicy debaty zwracali uwagę, że z nadregulacją mierzy się np. branża tytoniowa. Tylko w tym roku rząd procedował aż nad pięcioma ustawami dotyczącymi tej branży. Obecnie trwają prace m.in. nad ustawą zakazującą aromatów w saszetkach nikotynowych - stowarzyszenia i organizacje rolników, przedstawiciele ochrony zdrowia, związki zawodowe, organizacje lekarskie ślą listy protestacyjne do KPRM, a dwa tygodnie temu odbyły się strajki plantatorów tytoniu, dla których wejście w życie ustawy oznacza pożegnanie się z jedynym źródłem utrzymania.

Przedstawiciele rządu, biznesu, legislacji i środowisk prawniczych dyskutowali o tym, jak powinna wyglądać realna, a nie deklaratywna poprawa warunków prowadzenia działalności w Polsce. W centrum rozmowy znalazły się konkretne liczby: ponad 500 propozycji deregulacyjnych, około 180 już procedowanych i deklaracja rządu, że do końca 2025 r. 250 z nich trafi do prac parlamentarnych. Jednak sama statystyka nie załatwi sprawy.

Rząd Donalda Tuska prezentuje wobec deregulacji podejście, które wyraźnie różni się od praktyk poprzednich lat – zamiast doraźnych, punktowych zmian deklaruje systemowe porządkowanie prawa oraz partnerską współpracę z biznesem i środowiskami eksperckimi.

Foto: Mat. prasowe

Kluczowym elementem tej strategii jest zmiana sposobu pracy: ministrowie podkreślają, że deregulacja nie ma polegać na masowym wykreślaniu przepisów, lecz na usuwaniu realnych barier, poprawianiu jakości aktów prawnych i odbudowie standardu rzetelnych ocen skutków regulacji.

Drugim filarem podejścia gabinetu Tuska jest traktowanie deregulacji jako elementu odbudowy zaufania między państwem a przedsiębiorcami. Rząd deklaruje gotowość do dialogu, czego przykładem są cykliczne spotkania z biznesem oraz przyjęcie do prac ponad 180 propozycji z listy deregulacyjnej przygotowanej przez środowiska prawnicze i eksperckie. Przedstawiciele rządu – m.in. Ministerstwo Cyfryzacji – podkreślają, że deregulacja ma być procesem ciągłym, a nie jednorazową kampanią polityczną.

Dariusz Standerski, sekretarz stanu w MC, podkreślił, że prawdziwym sukcesem nie są liczby, lecz nowa metoda tworzenia prawa. Spotkania deregulacyjne mają formułę dwutorową: część postulatów od razu trafia do harmonogramu, a te budzące wątpliwości są wspólnie analizowane przez rząd i środowiska przedsiębiorców.

– Deregulacja nie polega na wrzucaniu pośpiesznych poprawek do dużych ustaw. Chcemy poprawiać prawo sensownie, trwale i z jasnym uzasadnieniem – zaznaczył Standerski. Zapowiedział on też wzmocnienie ocen skutków regulacji, które mają stać się realnym narzędziem, a nie formalnością.

Robert Brochocki, wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji, przestrzegł przed utożsamianiem deregulacji z bezrefleksyjnym wykreślaniem przepisów. – Polski system prawa jest obszerny, ale nie każdy przepis jest zbędny. Problemem bywa jakość, spójność i nadmierna częstotliwość zmian – wyjaśniał. Wiceprezes RCL zwrócił również uwagę, że deregulacja powinna być precyzyjna i oparta na analizie skutków, inaczej może prowadzić do nowych niepewności dla przedsiębiorców.

Foto: Mat. prasowe

Przedstawiciele pracodawców podkreślali, że nieprzewidywalność prawa stała się jednym z największych obciążeń dla polskiej gospodarki.

Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, wskazywał, że przedsiębiorcy mierzą się nie tylko z nadmiarem regulacji, lecz przede wszystkim z niestabilnością otoczenia prawnego. – Brakuje spójności i zrozumienia skutków zmian. To podnosi koszty, zwiększa ryzyko inwestycji i blokuje rozwój – podkreślił. Podobnie oceniał Marcin Cichy z Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej, wskazując na trudności firm zagranicznych działających w Polsce. – Przepisy często są nieczytelne, a ich interpretacje zmieniają się w zależności od instytucji. To odstrasza inwestorów, nawet jeśli same regulacje są zgodne ze standardami unijnymi – mówił.

Z kolei uczestniczący w debacie prawnicy, mec. Rafał Wojciechowski i dr Anna Partyka-Opiela, którzy na co dzień ściśle współpracują z przedstawicielami biznesu, podkreślali, że ich praca nie polegała na negowaniu prawa, lecz na identyfikacji barier, luk i absurdów, które w codziennym funkcjonowaniu najbardziej szkodzą przedsiębiorcom.

– To nie jest rewolucja, to naprawa systemu. Czasem jedna nieprecyzyjna definicja potrafi zablokować cały sektor – wyjaśniali.

Co istotne, prawników pozytywnie zaskoczyła gotowość rządu do rozmów. Propozycje były analizowane szybciej i szerzej niż w poprzednich latach. – Widzimy zmianę jakościową – pojawił się realny dialog – ocenili.

Jakub Bińkowski z ZPP przypominał jednak, że część najbardziej dotkliwych problemów przedsiębiorców wymaga decyzji politycznych, a nie tylko technicznych. – Mówimy o podatkach, prawie pracy, o odpowiedzialności karnej w gospodarce. Tego nie rozwiążemy prostymi korektami – zaznaczył.

Bińkowski zwrócił uwagę, że deregulacja musi objąć również sposób działania administracji. – Przedsiębiorca częściej przegrywa nie przez przepis, ale przez jego niejednoznaczną interpretację – dodał.

Patronat Rzeczpospolitej