Jeśli ze względu na znaczną odległość do sądu jest to celowe, można skorzystać z transportu lotniczego. To sedno orzeczenia Sądu Najwyższego, o tyle istotne, że praktyka sądów nadal jest rozmaita i często odmawiają one refundacji takiego wydatku. W rezultacie płaci albo adwokat, albo jego klient (sygnatura akt: IV CZ 109/12).
Z art. 98 § 1 i 3 kodeksu postępowania cywilnego wynika, że strona przegrywająca sprawę obowiązana jest zwrócić przeciwnikowi (na jego żądanie) koszty niezbędne do celowego dochodzenia praw i celowej obrony (koszty procesu).
Komu przysługuje
Sąd Okręgowy w Gdańsku, oddalając apelację spółki od wyroku sądu rejonowego, zasądził na jej rzecz 1,2 tys. zł tytułem zwrotu kosztów postępowania apelacyjnego. Nie uznał natomiast za zasadne żądania zwrotu dodatkowo 406 zł jako kosztów dojazdu pełnomocnika na rozprawę apelacyjną samochodem osobowym.
W tej części orzeczenie SO pełnomocnik zaskarżył do Sądu Najwyższego. Kwestia ta wciąż wywołuje spory, a przepisy nie są klarowne, choć w sprawach, w których wygrywający nie ma adwokata, ale innego pełnomocnika, np. bliskiego krewnego, sąd uwzględnia jego koszty przejazdów do sądu (art. 98 § 2 k.p.c.). Na ten przepis powołał się też Sąd Najwyższy, uwzględniając zażalenie spółki, i podwyższył zasądzone koszty z 1,2 tys. zł do 1606 zł.
– Skoro strona lub jej pełnomocnik niebędący adwokatem (radcą) mogą żądać zwrotu kosztów dojazdu niezależnie od zwrotu utraconego zarobku wskutek stawiennictwa w sądzie, to tym bardziej wydatkiem w rozumieniu art. 98 § 3 k.p.c. są koszty przejazdu adwokata na rozprawę apelacyjną, jeśli siedziba sądu znajduje się w innej miejscowości niż jego kancelaria – wskazał Władysław Pawlak, sędzia sprawozdawca.