Przyśnił mi się następujący dialog:
- Panie mecenasie, kto to jest?
- Jak to, kto? Dziekan warszawskiej rady adwokackiej.
- Pan żartuje?
- Niestety nie!
Aktualizacja: 09.09.2013 15:46 Publikacja: 09.09.2013 15:46
Przyśnił mi się następujący dialog:
- Panie mecenasie, kto to jest?
- Jak to, kto? Dziekan warszawskiej rady adwokackiej.
- Pan żartuje?
- Niestety nie!
W warszawskiej adwokaturze zbliżają się wybory. Za kilka dni izba, która zrzesza niemałą część adwokatów w skali kraju, wybierze nowe władze. W tym roku - po raz pierwszy w historii - o wyniku wyborów zdecydują głosy Koleżanek i Kolegów, którzy weszli do zawodu w ciągu ostatnich czterech lat. Jest szansa, że dostrzegą potrzebę i określą kierunek szerokiej reformy adwokatury, która właśnie utraciła ostatni monopol - obrony w sprawach karnych. Może będą umieli dogadać się z kim trzeba, ponad głowami tych, którzy dla adwokatury przez lata nic nie wygrali.
Mało kto pamięta, ale dwadzieścia lat temu przedstawiciele – o ile mnie pamięć nie myli - izby wielkopolskiej, doprowadzili do zwołania Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Adwokatury, który miał wyrazić protest, w sprawie przyznania radcom prawnym prawa do reprezentowania przed sądami osób fizycznych. Na zjeździe było pryncypialnie i pompatycznie, tyle, że bez efektu. Zamiast łączyć się wtedy na warunkach adwokatury z radcami - co nastąpi wcześniej lub później - wykopaliśmy topór wojenny i oświadczyliśmy, że adwokatura od Bałtyku odepchnąć się nie da. A jak zostanie odepchnięta, to Ojczyznę czeka zguba. Ojczyzna przeżyła, a nawet rozwinęła się, podobnie jak korporacja radców prawnych. A adwokatura więdnie. Ileż bitew przegraliśmy w międzyczasie!
Utracie monopolu na obrony, podobnie - jak przed laty zmianom w KPC - nie można było zapobiec. Dlatego trzeba zastanowić się, jak wygrać batalię o klientów, nie przyprawiając gęby konkurentom. Postawmy na specjalizację. Obowiązkową. Dla młodego pokolenia prawników, czyli tych, którzy przymierzają się do władzy w adwokaturze, konkurencja i specjalizacja jest czymś naturalnym. Nie rodzi obaw. Jest szansa, że młodzi nie dostrzegą niczego złego w konieczności zdobywania specjalizacji, co dla niektórych adwokatów, zwłaszcza starszych i praktykujących w małych ośrodkach sądowych, zalatuje herezją. Im pasuje tytuł adwokata, czyli specjalisty od wszystkiego. Może dzięki takim specjalistom przegrywamy wizerunkowo? Może przez specjalizację, czytaj sprawdzalny profesjonalizm, wiedzie droga do zatrzymania klientów, którzy mogą wybrać konkurencję, która prowadząc te same sprawy, ma inne zasady etyki zawodowej, w tym reklamy i relacji z klientami.
Zgromadzenie izby warszawskiej odbędzie się w Sali Kongresowej. Została wynajęta za niemałe pieniądze, które można było przeznaczyć na cel szczytniejszy, np. pomoc starym samotnym adwokatom klepiącym biedę (Ci, którzy odwiedzają starych kolegów z okazji Świąt, często niedołężnych i biedujących wiedzą, jaki to problem!). Zgromadzenie nie może odbyć się kameralnych warunkach, ponieważ NRA, w której izba warszawska ma wielu przedstawicieli, nie umiała albo wręcz nie chciała powalczyć o dokonanie drobnych zmian w prawie o adwokaturze, które umożliwiłyby odbywanie zgromadzeń w dużych izbach przez pełnomocników. Całkiem nieśmiesznie będzie wtedy, gdy okaże się, że podczas głosowania uchwał, że o wyborach nie wspomnę, nie będzie quorum.
Może młodzi adwokaci dostrzegą, czego nie widzą lub o czym nie chcą mówić kandydaci na dziekana, że izba warszawska zrzesza gorszych adwokatów. Gorszych, nie w wyniku bliżej niekreślonych ułomności, tylko dzięki polityce parytetowej NRA, która od lat utrzymuje, wręcz pielęgnuje układ, w którym małe izby adwokackie mają nadreprezentację, kosztem dużych izb. Jeśli izba adwokacka w powiatowym mieście zrzesza 100 adwokatów to ma – zgodnie z ustawą – prawo do sześcioosobowej reprezentacji. Dlatego parytet wyborczy dla całej adwokatury powinna wyznacza arytmetyka. Wyznacza NRA. 100 podzielone przez 6 (ustawowa minimalna ilość delegatów każdej izby) to - w zaokrągleniu - 17. I w takich proporcjach powinniśmy wybierać delegatów na zjazd, szanując przepis art. 2 prawa adwokaturze, który stanowi, że adwokaturę stanowią adwokaci i aplikanci adwokaccy. W takich wyborach izba adwokacka w Warszawie powinna wystawić ponad trzystu pięćdziesięciu delegatów na zjazd. Jak znam życie będzie ich mniej niż stu. Jest o co walczyć!
Większość z nas, zajęta własnymi problemami, nie interesuje się życiem izby, a zasady funkcjonowania adwokatury i jej władz, także na lokalnym poziomie, traktuje jako problem odległy. Dlatego namawiam do uważnego czytania programów wyborczych kandydatów na dziekana. Dlaczego? Bo niektóre brzmią pięknie, ale przeanalizowane zalatują demagogią. Przede wszystkim chciałbym, aby programy wyborcze kandydatów ograniczały się do poziomu lokalnego. Jeśli ktoś chce zbawiać adwokaturę, powinien kandydować do NRA, najlepiej od razu na stanowisko prezesa.
Adwokatura nie jest przymusowa i nie jest, ani związkiem zawodowym, ani kasą zapomogowo – pożyczkową. Nie powinna mieć żadnych zobowiązań socjalnych wobec swoich członków, może z wyłączeniem wypadków losowych i matek małych dzieci, kobiet w ciąży. Adwokata, hydraulika i lub fryzjera łączy niewiele. Ale jedno łączy ich niespornie: wpis do ewidencji podmiotów gospodarczych. Płacę składki do ZUS w zamian otrzymuję zasiłek. Jak mi się taki układ nie podoba, mogę pójść na etat, pracować na podstawie umowy o pracę. Wtedy składkę zapłaci pracodawca. Czy niski zasiłek, to powód, by społeczność musiała zrzucać się na tych, którym zasiłek z ZUS nie wystarcza? Są oczywiście wypadki losowe, w których solidarność korporacyjna wymaga udzielenia pomocy. Ale dlaczego mamy – co do zasady - wyręczać Państwo?
Niemal wszyscy kandydaci mówią o obniżeniu składki i nabyciu nowej siedziby. Jak znam życie, trzeba ją będzie kupić. Ponieważ nie wyobrażam sobie siedziby warszawskiej ORA poza ścisłym centrum, trzeba liczyć się z gigantycznym wydatkiem, jeśli siedziba ma spełniać wszystkie funkcje (biuro ORA, sala konferencyjna, pomieszczenia sądu i rzecznika dyscyplinarnego, klub z zapleczem itd.). Przyjmuję każdy zakład, że kredytodawca sprawdzi wypłacalność izby, czyli jej przychód. Obniżenie składki nie powiększy przychodu, może natomiast obniżyć wiarygodność kredytową.
Pomoc dla młodych trąci socjalizmem, z wyłączeniem symbolicznego obniżenia składki w ciągu pierwszych dwóch - trzech lat (ale tylko tym, którzy w ciągu pierwszego roku praktyki nie osiągną określonego poziomu przychodów). Okres wchodzenia do zawodu bywa trudny, sam to przechodziłem. Dlatego będę szczery do bólu i powiem, że Ci, którzy nie radzą sobie w zawodzie, zamiast liczyć na pomoc – de facto socjalną - muszą uzbroić się w cierpliwość i liczyć na siebie. A jak zorientują się, że nadzieja na lepsze czasy jest nieuzasadniona, powinni pomyśleć o zmianie zawodu. Bo może brak klientów, jest oznaką, że rynek działa. Ja naprawdę uważam, że jeśli ktoś nie radzi sobie w zawodzie powinien szukać szczęścia poza nim, a nie czekać na wsparcie.
Niektórym kolegom kandydatom wydaje się, że adwokatura musi odbudować partnerskie stosunki z sądami. Rozumiem, że ten pomysł wynika z własnych doświadczeń Kolegów, którzy ten postulat umieścili w swoich programach. Dlatego powiem tak: jak Cię widzą, tak Cię piszą? Każdy z nas tworzy swój wizerunek w oczach sędziów. Jak nie potrafisz zbudować prawidłowych relacji, Twój problem. Sędziowie bywają różni, a poziom wymiaru sprawiedliwości - niestety również z winy adwokatów - obniżył się. Dlatego moje antidotum na poprawę wizerunku adwokatury w relacjach z sędziami i sądami, jest proste: zamiast użalać się i marzyć o partnerstwie (sic!), bądźmy profesjonalni. A o patologicznych przypadkach informujmy władze adwokatury, jak nie wystarczy, idźmy do mediów.
Adwokaci, z wyjątkiem Tych, którzy niekiedy tracą tożsamość w fabrykach usług prawniczych, to indywidualiści. Zasypywanie podziałów w adwokaturze, to marzenie ściętej głowy. Ja chętnie będę mówił z niektórymi kandydatami jednym głosem, pod jednym warunkiem: to będzie mój głos! Nikt mnie na namówi, bym wspierał w wyborach Kolegę, od którego dzieli mnie przepaść w sferze celów i wartości, którą on chciałby zasypać, bo uważa, że da się pogodzić sprzeczności. No pasaran! Jako ekstremalny centrysta, przynajmniej w sferze wartości, jestem skrajnym konserwatystą.
Archetyp dziekana izby warszawskiej nie istnieje. Moim ideałem, odkąd w 1992r zostałem członkiem ORA, był i pozostanie znakomity adwokat, pan Andrzej Rościszewski. Dla mniej wtajemniczonych wybitny żeglarz. Kapitan. Po prostu kapitan. Ponieważ w szranki wyborcze nie stanęła żadna Koleżanka powiem tak. Chciałbym, by kandydat, który wygra wybory miał w sobie coś z dziekana Andrzeja Rościszewskiego. To musi być znakomity adwokat z charakterem i silnymi cechami przywódcy. Żadna postać papierowa. Adwokat, który odniósł sukces i cieszy się autorytetem. Który będzie „kimś" w rozmowach z prezesami sądów, szefami prokuratur i politykami oraz członkami NRA. Którego media będą traktować z należytym szacunkiem. Izba warszawska zasługuje na takiego dziekana.
Moja znajoma, w swoim czasie wiceminister ważnego resortu, opowiadała z dumą, jak szef partii, która desygnowała ją na stanowisko, czyli ówczesny premier, wizytował ministerstwo. „Był bardzo miły, uważnie słuchał, stale notował" opowiadała z przejęciem. „Ja bym wolała, żeby jego słuchali i notowali, co mówi", powiedziała moja żona. I, jak zwykle, miała rację. Kiedy obserwuję wysyp kandydatów na dziekana izby warszawskiej nachodzą mnie obawy. Czy można sobie wyobrazić posiedzenie warszawskiej rady adwokackiej, na którym członkowie rady nie dość, że nie słuchają tego, co mówi dziekan, wręcz zagłuszają go? Zapewniam, że można. Tylko po co? A tak będzie, jeśli dokonamy niefortunnego wyboru. Dlatego namawiam do roztropności przy urnie. Po to, by dialog, który mi się przyśnił, nie ziścił się.
Autor jest adwokatem
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: rp.pl
Przyśnił mi się następujący dialog:
- Panie mecenasie, kto to jest?
Sąd Okręgowy w Gdańsku udzielił zabezpieczenia roszczeń w postępowaniu grupowym o ustalenie nieważności umów o kredyt konsumencki na zakup pomp ciepła. Bank wypłacił pieniądze sprzedawcom pomp ciepła, choć urządzenia te nie trafiły do ich klientów.
Ostatnie osiem lat to najgorszy okres w historii Trybunału Konstytucyjnego, który został doprowadzony na skraj organizacyjnej i etycznej zapaści. Gorzej zapewne nie będzie, bo to byłoby trudne – twierdzi dr Tomasz Zalasiński, konstytucjonalista.
TSUE orzekł, że rozpoznanie skarg frankowiczów ma nastąpić w rozsądnym terminie i uwzględniać indywidualne zarzuty.
Z końcem 2024 r. wygasa obowiązek gmin zapewnienia lokali zamiennych lokatorom mieszkającym w budynkach wymagających rozbiórki lub remontu. Jeżeli nie będzie zmiany przepisów, obowiązek ten spocznie wyłącznie na właścicielach budynków, którzy ani nie mają na to pieniędzy, ani nie dysponują zasobem lokali zamiennych - alarmuje rzecznik praw obywatelskich.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Mąż przez kilkanaście lat utrzymywał stado krów, które dostał od rodziców. Przy rozwodzie i podziale majątku dorobkowego okazuje się, że stado należy już do wspólnego majątku i trzeba się nim podzielić.
Rafał Trzaskowski zachwycił swoich sympatyków rozmową po francusku z Emmanuelem Macronem. Jednak w kontekście kampanii, która miała odczarować jego elitarny wizerunek, pojawia się pytanie, czy to nie oddala go od przeciętnego wyborcy.
Złoty w czwartek notował nieznaczne zmiany wobec euro i dolara. Większy ruch było widać w przypadku franka szwajcarskiego.
Czwartek na rynku walutowym będzie upływał pod znakiem decyzji banków centralnych. Jak zareaguje na nie złoty?
Olefiny Daniela Obajtka, dwie wieże w Ostrołęce, przekop Mierzei Wiślanej, lotnisko w Radomiu. Wszyscy już wiedzą, że miliardy wydane na te inwestycje to pieniądze wyrzucone w błoto. A kiedy dowiemy się, kto poniesie za to odpowiedzialność?
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas