Właśnie rozpoczyna się kolejny rok akademicki. Studia na wydziałach prawa zaczynają młodzi ludzie, którzy mieli dziewięć lat, gdy zaczął się na dobre kryzys wymiaru sprawiedliwości. Oni nie pamiętają już systemu prawa sprzed wielkiej zawieruchy, a ta wciąż się potęguje.
Jak uczy się ich dziś prawa? Co na przykład na zajęciach z prawa konstytucyjnego mówi się o Trybunale Konstytucyjnym? Jest czy go dziś w Polsce nie ma? Jak tłumaczy się choćby ubiegłotygodniowy wyrok Sądu Najwyższego, który wskazał, że wyroki Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN są niebyłe? Co sobie myślą ci młodzi ludzie, gdy uczy się ich, że sąd jest niezawisły, a sędziowie mają być bezstronni? I co najgorsze: czy odpowiedzi na te pytania nie zależą aby od tego, do kogo zapiszą się na zajęcia? I raz dowiedzą się, że neo-KRS to nie Krajowa Rada Sądownictwa, a godzinę później, że jest dokładnie odwrotnie. Może dla ułatwienia powinno umożliwiać się im wybranie trybu nauczania według poglądu prowadzących – albo w wersji „paleo” albo „neo”.
Czytaj więcej
Wykładnia zawarta w wyroku kasatoryjnym, wydanym przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Public...
Paraliż trawiący Temidę już dawno wylał się poza granice wymiaru sprawiedliwości
Smutne, że w praktyce to nie jest żart. Paraliż trawiący Temidę już dawno wylał się poza granice wymiaru sprawiedliwości. To już od dłuższego czasu głęboki kryzys całego systemu prawa, jego rozumienia i stosowania.
Przykro, że w tym czarnym tunelu nie widać światełka zmian, bo to oznacza, że kolejne pokolenia prawników wyrosną w przekonaniu, że przepisy można dowolnie interpretować, wyroki wcale nie muszą być ostateczne, a prawo bywa tylko fasadą. Źle to wróży na przyszłość nie tylko Temidzie, ale całemu państwu, bo dzisiejsi studenci prawa to przecież przyszli sędziowie, adwokaci, politycy, dyplomaci, dziennikarze, urzędnicy.