Jeśli ktoś zawodowo zajmuje się opisywaniem świata prawa, nie ma szans, by ominęły go wiadomości typu: klienci banku X i naszej kancelarii wygrali właśnie sprawę o kredyt frankowy. Albo: zapadł wyrok sądu i odzyskaliśmy dla naszych klientów X tysięcy złotych prowizji. A wszystko po to, by złowić nowych klientów i zaprezentować swą kancelarię jako skuteczną w prowadzeniu sporów z bankami.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby w ten sposób swoje usługi oferowały jakieś firmy finansowe, handlowcy, stolarze, mechanicy czy lutnicy. Ale już nie wszyscy prawnicy. Ci bez tytułu zawodowego adwokata czy radcy prawnego robią, co chcą – i trudno się dziwić przedstawicielom tych korporacji, że chcieliby zastrzec nazwę „kancelaria prawna" do użytku tylko przez nich. Dobrze by było, gdyby jednocześnie lepiej przyłożyli się do pilnowania zasad wykonywania zawodu, np. tego, czy mecenas współpracuje z kancelariami odszkodowawczymi, których metody docierania do potencjalnych klientów, łowionych na szpitalnych łóżkach czy wręcz miejscu wypadku drogowego, pozostawiają wiele do życzenia. Być może ktoś się naoglądał zbyt wiele amerykańskich filmów. W naszej rzeczywistości takie nieetyczne praktyki nie mogą znaleźć uznania w palestrze czy wśród radców prawnych. I piony dyscyplinarne tych korporacji mają tu wiele do zrobienia. Rzecznik dyscyplinarny radców prawnych otrzymał właśnie liczne zgłoszenia od obywateli. Szlachectwo bowiem zobowiązuje.

Czytaj więcej

Klienci coraz częściej skarżą się na nieetycznych prawników

Adwokaci i radcowie prawni swych usług reklamować nie mogą. Wiążą ich bowiem zbiory etycznych zasad wykonywania zawodu, z których wynika, że reklamowanie kancelarii jest czynem nieuczciwej konkurencji wobec korporacyjnych kolegów. Adwokacka i radcowska dyskusja o tych zasadach, trącących już anachronizmem, nie może dobiec końca. Wsłuchując się w nią, można mieć wrażenie, że młodzi członkowie obu samorządów nie mogą się przebić ze swymi argumentami przez jednolity front starszych kolegów, których pozycja na rynku usług prawnych jest już ugruntowana, więc na reklamie tak bardzo im nie zależy. Z drugiej strony prawnicy, którzy próbują się zareklamować, wykupując na portalach społecznościowych sponsorowane posty o frankowych zwycięstwach, nie są za to piętnowani przez dyscyplinarne piony. Jest tu wiele niekonsekwencji.