– Prawnicy dzielą się na dobrych i jeszcze lepszych, a nie adwokatów i radców – wskazuje Andrzej Michałowski, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej. – Żeby jednak występować w sprawach karnych, nie wystarczy wiedza. Potrzebne jest też doświadczenie, otrzaskanie przed sądem oraz status wolnego zawodu, który mają adwokaci.
Temat, czy radcowie mają odpowiednie kwalifikacje, czy są należycie szkoleni, by wkroczyć w tradycyjne adwokackie role, odżył w związku z projektem Ministerstwa Sprawiedliwości, by kolejny raz rozszerzyć uprawnienia radców: na reprezentowanie pokrzywdzonych w sprawach karnych (szerzej pisaliśmy o tym: „Adwokaci stracą monopol na sprawy karne”, „Rz” z 18 kwietnia).
– Argument, że radcowie nie są przygotowani do prowadzenia spraw karnych, jest mocno naciągany. Korporacja radcowska od lat jest zasilana nie tylko przez aplikantów szkolonych też w prawie karnym, ale również przez prokuratorów, a także byłych sędziów, w tym karnistów – powiedział „Rz” Lesław Barcew, szczeciński radca prawny z 15-letnim stażem sędziego karnisty. – Radcowie ukształtowani w latach PRL, czyli bez kwalifikacji w prawie karnym, to dziś dinozaury, emeryci lub prawie emeryci.
– Nie wiem, z czego oprócz szeroko pojętych kwestii materialnych wynika, że adwokaci tak bronią się przed dopuszczeniem radców do spraw karnych i w ogóle połączeniem zawodów, z jednoczesnym umniejszaniem innych prawniczych profesji. Jestem zdecydowanie za dopuszczeniem radców prawnych do spraw karnych – napisała z kolei do naszej redakcji Karolina Z., aplikant radcowski.
Podobnie Dariusz Śniegocki, dziekan warszawskiej Okręgowej Izby Radców Prawnych, nie widzi przeszkód, by wielu z radców przejmowało rolę adwokatów. Rozwiązaniem może być jedna wspólna korporacja z dwoma formami wykonywania zawodu (adwokata, radcy).