Wolny rynek demagogów

Tylko wysoki poziom kwalifikacji osób wykonujących zawody zaufania publicznego daje gwarancję ochrony praw obywatelskich – dowodzi Dariusz Jan Babski, adwokat

Aktualizacja: 05.08.2008 08:14 Publikacja: 05.08.2008 08:12

Wolny rynek demagogów

Foto: Rzeczpospolita

Red

Chciałbym się zgadzać z Wojciechem Serafińskim, autorem artykułu „Wolny rynek dla prawników” („Rz” z 24 lipca), gdyż wychodzę z założenia, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Niemniej wychodząc z założenia, że o zgodności stanowisk powinny decydować rzetelne argumenty, budowane na bazie wiedzy i doświadczenia, nie mogłem przejść do porządku dziennego nad tym tekstem. Razi mnie w nim populizm i demagogia.

W pierwszym rzędzie we wskazanym artykule można dostrzec jedynie ogólniki. Brak wskazania konkretnych rozwiązań, które funkcjonują w państwach Unii Europejskiej, a które w ocenie autora są mniej surowe w drodze do wstąpienia w szeregi danej korporacji, nie tylko prawniczej, jest przejawem pustosłowia. Aby móc przekonać kogokolwiek, uprzejmie proszę o wskazanie, jakie to polskie rozwiązania są surowsze od tam funkcjonujących.

Jeżeli autor twierdzi, że większość Polaków oczekuje politycznej normalności, to będąc Polakiem, mogę się z tym zgodzić. Chcę normalności. Ale nie mogę się zgodzić z tym twierdzeniem, które do ram normalności dopasowuje uwolnienie dostępu do zawodów prawniczych. Przy czym autor nie dostrzega, że obecne rozwiązania legislacyjne czynią dostęp do adwokatury czy też radcostwa znacznie łatwiejszym niż w minionych latach. Wynika to m.in. z coraz mniejszych wymagań, jakie stawia się kandydatowi na aplikanta adwokackiego czy radcowskiego.

Państwo jest organizacją, która odpowiada za bezpieczeństwo prawne podmiotów w nim funkcjonujących. Dlatego stawia wysokie wymogi swoim funkcjonariuszom. Limituje, w przeciwieństwie do adwokatury i radcostwa, ilość miejsc na organizowane dla przyszłych funkcjonariuszy aplikacje. Uwolnienie usług prawnych w zakresie faktycznie dopuszczającym absolwentów wydziałów prawa do ich świadczenia, a taki wydaje mi się kontekst i postulat wypowiedzi Wojciecha Serafińskiego, bez weryfikacji ich praktycznej wiedzy prawniczej, byłoby ze wszech miar szkodliwe dla podmiotów korzystających z ich usług. Odpowiedzialność cywilna za nienależyte wykonywanie czy też nawet za niewykonanie zleconej usługi nie może być panaceum na wysoce prawdopodobną bylejakości usług osób, które nie przeszły aplikacji, okresu wdrażania do zawodu. Odszkodowanie nie wyrówna niematerialnego uszczerbku na dobrach osobistych ujawnionych w następstwie sprzeniewierzenia się zakazowi ujawniania powierzonej przez klienta tajemnicy. Istnienie zróżnicowanej aplikacji dla różnych zawodów prawniczych pozwala na zrównanie poziomu wiedzy aplikantów, a z drugiej strony – uchwycenie specyfiki każdego z tych zawodów. Tak samo zmiana natężenia zajęć na studiach w stronę ich upraktycznienia może zakłócić i wypaczyć proces wdrażania idei uniwersalnych, na których opierają się szczegółowe rozwiązania systemowe. Niestety, trzeba przyjąć za paradygmat, zresztą czynię to za Andrzejem Łączkowskim, profesorem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, że praktyka wyzwala tendencję odchodzenia od idei, stąd, zgadzając się z tym poglądem, przyjąć można, a w mojej ocenie wręcz należy, że studia nie mają zastępować aplikacji, ale przygotowywać do niej i to nie od strony praktyki, ale teorii wolnej od emocjonalnej kazuistyki.

Organizacyjna i ochronna funkcja państwa wymaga, aby osoby świadczące usługi, zresztą nie tylko prawnicze, były zweryfikowane państwowym, a nie korporacyjnym egzaminem.

Niewidzialna ręka rynku działa niezależnie od tego, czy dany zawód jest, czy też nie jest koncesjonowany. Istnienie koncesji pozwala podnieść poziom działania praw rynku. Pozwala też ufać podmiotom korzystającym z pomocy prawnej, ale nie tylko, bo i z pomocy wielu innych zawodów koncesjonowanych, np. architektów, że ten, który udzielił koncesji, organ do tego powołany ustawą, sprawdził fachowość koncesjonariusza. Jego predyspozycje do wykonywania zawodu. Zawodu zaufania publicznego. Eksperymentować na społeczeństwie, jego żywym organizmie utkanym w różne pajęczyny często sprzecznych interesów indywidualnych i zbiorowych, gdy w grę wchodzi ochrona takich wartości jak życie, wolność, własność, dobra osobiste, dobro dzieci, wspólny dorobek małżonków itd., itd., to droga prowadząca do chaosu, a nie budowania zaufania do opłacanego przez nas państwa, zwłaszcza gdy tworzone przez jego organy prawo z różnych powodów staje się coraz mniej przystępne, mniej zrozumiałe dla tzw. zwykłego zjadacza chleba, zwłaszcza gdy ma miejsce postępująca specjalizacja na różnych polach życia społecznego.

Zresztą jeżeli nie kwestionuje się potrzeby, ba, wymaga się wysokich kwalifikacji od sędziów, prokuratorów oraz od innych funkcjonariuszy publicznych, a więc od tych, którzy podejmują decyzje merytoryczne w imieniu państwa, to dlaczego społeczeństwo nie ma oczekiwać i żądać wysokich kwalifikacji prawników, którzy, reprezentując strony przed funkcjonariuszami publicznymi, przyczyniają się wszak swoim stanowiskiem do ostatecznego kształtu danego rozstrzygnięcia? Dlaczego?

Tylko wysoki poziom kwalifikacji osób wykonujących tzw. wolne zawody, zawody zaufania publicznego daje i to względną tylko, gwarancję ochrony praw obywatelskich w zmaganiach z wysoko kwalifikowanymi funkcjonariuszami tworzącymi organy państwa. Niski zaś poziom kwalifikacji osób, które świadczą lub zamierzają świadczyć usługi bez odbycia koniecznej aplikacji i zdania egzaminu państwowego, stwarza zagrożenie, że nasze prawa i nasze wolności obywatelskie nie będą dostatecznie chronione w coraz liczniejszych i poważniejszych sporach między obywatelem a państwem.

Fakt, iż jestem adwokatem, i to od 1996 r., że przeszedłem aplikację sędziowską oraz aplikację adwokacką być może osłabia moje wywody, gdyż mogą być one, i zapewne będą, odczytane jako próba utrzymania i obrony istniejącego status quo mojej korporacji. Niemniej już na zakończenie, jednym zdaniem: nie chciałbym, aby czekającą mnie operację wykonywał absolwent akademii medycznej, nawet gdyby ukończył najlepszą akademię medyczną na świecie, i to z oceną celującą. Proszę nie pytać mnie: dlaczego? Proszę.

Chciałbym się zgadzać z Wojciechem Serafińskim, autorem artykułu „Wolny rynek dla prawników” („Rz” z 24 lipca), gdyż wychodzę z założenia, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Niemniej wychodząc z założenia, że o zgodności stanowisk powinny decydować rzetelne argumenty, budowane na bazie wiedzy i doświadczenia, nie mogłem przejść do porządku dziennego nad tym tekstem. Razi mnie w nim populizm i demagogia.

W pierwszym rzędzie we wskazanym artykule można dostrzec jedynie ogólniki. Brak wskazania konkretnych rozwiązań, które funkcjonują w państwach Unii Europejskiej, a które w ocenie autora są mniej surowe w drodze do wstąpienia w szeregi danej korporacji, nie tylko prawniczej, jest przejawem pustosłowia. Aby móc przekonać kogokolwiek, uprzejmie proszę o wskazanie, jakie to polskie rozwiązania są surowsze od tam funkcjonujących.

Pozostało 85% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów