Według Tajpej działania podjęte przez chińską policję mają na celu zastraszenie Tajwańczyków. Mianem „separatystów” chińskie władze określają te osoby, które – w ocenie Pekinu – dążą do trwałego oderwania Tajwanu od Chin i formalnego ogłoszenia niepodległości przez wyspę, co dla Chin jest czerwoną linią usprawiedliwiającą podjęcie działań militarnych przeciw Tajwanowi.
Wypowiedź premier Japonii o Tajwanie wywołała kryzys w relacjach na linii Pekin-Tokio
Tajwan od 1949 roku jest de facto niezależnym od Chin państwem, choć nigdy formalnie nie ogłosił niepodległości. Komunistyczne władze Państwa Środka uważają Tajwan za zbuntowaną prowincję i integralną część Chin. Pekin podkreśla, że dąży do pokojowego zjednoczenia z Tajwanem, ale jednocześnie nigdy nie wyrzekł się siły, jako metody przywrócenia suwerenności nad wyspą. Pod koniec października Peng Qing'en, rzecznik chińskiego Biura ds. Tajwanu na konferencji prasowej w Pekinie, mówił otwarcie o tym, że Chiny mogą użyć siły przeciw Tajwanowi.
W ostatnim czasie oburzenie w Chinach wywołała wypowiedź nowej premier Japonii, Sanae Takaichi, która 7 listopada w parlamencie oświadczyła, iż atak Chin na Tajwan stworzyłby sytuację „zagrażającą przetrwaniu Japonii”, co mogłoby usprawiedliwić użycie siły militarnej przez Japonię. Po tych słowach chiński konsul generalny w Osace Xue Jian umieścił w serwisie X wpis, w którym link do artykułu ze słowami japońskiej premier opatrzył komentarzem: „Nie mamy innego wyboru, jak tylko odciąć tę plugawą szyję, która zaatakowała nas bez chwili wahania. Czy jesteście gotowi?”. Wpis, który wywołał protest w Tokio, został usunięty. Takaichi została też jednak ostro skrytykowana przez chińskie media państwowe.
Pekin oskarża kilkudziesięciu obywateli Tajwanu o separatyzm – dotyczy to m.in. parlamentarzystów, separatyzm zarzucany jest też obecnemu prezydentowi Tajwanu, Lai Ching-te.
Czytaj więcej
Daleka, skonfliktowana z Pekinem wyspa stawia na dyplomację gospodarczą. Globalna ekspansja jej i...