Prawo, w szczególności § 19 rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie opłat za czynności adwokackie, czyli tzw. taksa adwokacka, ustanawia tylko górną granicę wynagrodzenia adwokata z urzędu. Nie wiadomo natomiast, czy sąd może w wypadku urzędówek zejść poniżej stawek z taksy adwokackiej. Właśnie to ma wyjaśnić Sąd Najwyższy.
7,2 tys. zł czy 180 zł
Kwestia ta wynikła w sprawie adwokat Anny Kobińskiej, którą w niewielkich odstępach czasu sąd ustanowił pełnomocnikiem w trzech sprawach Wiesława B. cierpiącego na dolegliwości psychiczne. Wytoczył on trzy procesy o duże kwoty sąsiadom. Adwokat nie napracowała się dużo (choć redakcji powiedziała, że musiała np. szukać i odnalazła w szpitalu). Po rozmowie nakłoniła Wiesława B. do cofnięcia pozwów i wystąpiła o przyznanie wynagrodzenia zgodnie z taksą, tj. po 7,2 tys. zł za każdą ze spraw.
Sąd okręgowy przyznał jej tylko 1,8 tys. zł w jednej sprawie i po 180 zł w pozostałych. Mecenas Kobińska się odwołała, a sąd apelacyjny nabrał wątpliwości, czy adwokat z urzędu ma prawo do odwołania (gdyż nie są to koszty obciążające stronę procesu, ale wydatek państwa), a jeżeli tak, to czy ze względu na rodzaj i zawiłość sprawy oraz nakład pracy adwokata sąd może mu przyznać wynagrodzenia niższe niż stawki minimalne. Takie pytanie trafiło do SN.
Jeśli za podstawę honorarium przyjęto taksę, to chyba powinna być ona stosowana także do minimalnego wynagrodzenia – sugeruje SA. Jednocześnie nakład pracy adwokata (radcy) i stopień zawiłości sprawy nie jest bez znaczenia dla wysokości honorarium, o czym mówi choćby prawo o adwokaturze.
Stawki minimalne czasem są przyzwoite, ale gdy spór dotyczy np. 5 tys. zł – honorarium wynosi tylko 180 zł, choć sprawa trudnością nie musi ustępować tym o milion.