Trisha Meili, biała 28-letnia mieszkanka Nowego Jorku, została napadnięta podczas uprawiania joggingu w Central Parku, zgwałcona, pobita do nieprzytomności i pozostawiona na niemal pewną śmierć. Nie odzyskiwała świadomości przez wiele tygodni, lekarze dawali jej niewielkie szanse na przeżycie. Mimo długiego leczenia i rehabilitacji miała kłopoty z normalnym poruszaniem się, wchodzeniem i schodzeniem ze schodów, całkowicie utraciła węch i pamięć o przebiegu zdarzenia, którego ofiarą padła. W tym przypadku policja zadziałała sprawnie – w noc przestępstwa aresztowano pięciu czarnoskórych nastolatków: Kevina Richardsona, Antrona McCraya, Yusefa Salaama i Raymonda Santanę (15 lat) oraz Khareya Wise (lat 16).
Czytaj także: Prokurator może być pełnomocnikiem w sądzie swojej jednostki
Postawienia im najcięższych zarzutów nie utrudnił prokuraturze ani brak dowodów: świadków, śladów biologicznych, uszkodzeń na ciałach oskarżonych, a na ich ubraniach śladów krwi ofiary, ani odrzucenie przez nich propozycji ugody gwarantującej niskie wyroki w zamian za wzięcie za siebie odpowiedzialności.
Ułatwiło zaś początkowe przyznanie się wszystkich zatrzymanych do winy, poprzedzone wielogodzinnymi przesłuchaniami przeprowadzonymi – mimo młodego wieku – bez udziału rodziców oraz obrońców. Wszyscy oskarżeni zostali skazani i osadzeni w odpowiednich placówkach, w których spędzili od 6 do 14 lat.
Rzecz w tym, że byli niewinni. Poruszająca historia wychowanych w Harlemie oskarżonych zmagających się wraz z rodzinami z problemami typowymi dla czarnoskórych i latynoskich społeczności, dramatyczny przebieg procesu opartego na dowodach, dla których określenie „liche" to stanowczo za mało, a potem nieprzygotowanych na takie doświadczenia chłopców borykających się w więzieniach z łatką bestialskiej „piątki z Central Parku", a uniewinnionych po latach nie ze względu na dociekliwość śledczych, lecz odruch sumienia rzeczywistego sprawcy – wszystko to składa się na treść serialu „When they see us" wyprodukowanego przez Netflix.