Jak wyegzekwować pensję zarobioną w Niemczech

Roszczenia o wynagrodzenia przepadają, jeżeli pracownik nie zgłosi ich pracodawcy na piśmie w ciągu trzech miesięcy i po odmowie w następnych trzech miesiącach nie dochodzi ich w sądzie. Takie klauzule mają niektóre umowy nad Łabą

Publikacja: 06.09.2012 07:00

Red

„Rzeczpospolita” z 14 sierpnia 2012 r. w artykule „Oszukani polscy pracownicy odzyskali pieniądze” opisuje przykład kłopotów polskich pracowników z ich norymberskim kontrahentem. Za pomocą związku zawodowego zatrudnieni odzyskali część należnych im pensji od głównego zleceniodawcy robót budowlanych.

Części płacy, która wykracza poza stawki minimalne, jeszcze nie dostali ani od głównego zleceniodawcy, ani od podwykonawcy, który ich zwerbował. Jest to powszechna praktyka na niemieckich budowach. Niejednokrotnie w roli pracodawcy występuje polska firma, która wysyła polskich pracowników na roboty budowlane do Niemiec.

Jaka odpowiedzialność

Według niemieckiego prawa pracy przedsiębiorca, który zleca prace podwykonawcy, odpowiada wobec pracowników podwykonawcy za zapłatę stawek minimalnych jak poręczyciel, który zrezygnował z zarzutu konieczności wystąpienia z powództwem najpierw przeciwko dłużnikowi. Wynikają z tego dwa skutki.

Po pierwsze  pracownik podwykonawcy (może to być oczywiście też polski podwykonawca) nie ma obowiązku zwrócić się najpierw do niego po zapłatę.

Po drugie  roszczenie jest ograniczone do stawek minimalnych za godziny, które pracownik faktycznie przepracował, nawet jeżeli umowa o pracę przewiduje korzystniejsze warunki dla zatrudnionego. W praktyce zatem w jednym pozwie do sądu podaje się często własnego pracodawcę, głównego zleceniodawcę oraz wszystkich podwykonawców między nimi. W szczególności gdy istnieje podejrzenie, że własny pracodawca nie będzie już w stanie spłacić całej należności.

Szybka procedura

Za zachodnią granicą roszczeń o zapłatę należy bezzwłocznie domagać się od pracodawcy. Wiele niemieckich umów o pracę zawiera klauzule, że roszczenia przepadają, jeżeli pracownik nie zgłosi ich pracodawcy na piśmie w ciągu trzech miesięcy i po odmowie w ciągu następnych trzech miesięcy nie dochodzi ich na drodze sądowej. Takie postanowienia są prawomocne. Do uruchomienia procedury wystarczy złożyć wniosek o przeprowadzenie postępowania upominawczego.

Postępowanie upominawcze przed sądem pracy odbywa się w inny sposób niż przed sądami powszechnymi. Koszty sądowe są niższe i wnioskodawca nie musi ich płacić z góry. Czas reakcji pracodawcy na wezwania sądowe jest skrócony do tygodnia. Kosztów sądowych w ogóle nie trzeba ponosić, jeżeli dojdzie do ugody przed końcem pierwszej rozprawy.

W razie przegranej w pierwszej instancji pracownik nie musi zwrócić pracodawcy honorariów jego obrońców. Jednocześnie nie może też liczyć na odzyskanie swoich kosztów adwokackich od pracodawcy w razie wygranej. Jeżeli więc nie otrzyma wsparcia państwa w formie Prozesskostenhilfe (czyli częściowe lub całkowite zwolnienie od kosztów procesowych lub rozłożenie ich na raty), będzie musiał zapłacić adwokatowi. Przed sądami pracy pierwszej instancji pracownik może występować samodzielnie.

W następnych instancjach obowiązuje już ogólna reguła, że koszty drugiej strony ponosi ta strona, która przegrała proces. Pracownik musi też być reprezentowany przez adwokata. W razie ugody obie strony często rezygnują z roszczeń o zwrot dalszych kosztów procesowych.

—Roman Jüngling

doktor nauk prawnych, niemiecki adwokat

Internet i prawo autorskie
Bruksela pozwała Polskę do TSUE. Jest szybka reakcja rządu Donalda Tuska
Prawnicy
Prokurator z Radomia ma poważne kłopoty. W tle sprawa katastrofy smoleńskiej
Sądy i trybunały
Nagły zwrot w sprawie tzw. neosędziów. Resort Bodnara zmienia swój projekt
Prawo drogowe
Ten wyrok ucieszy osoby, które oblały egzamin na prawo jazdy
Dobra osobiste
Karol Nawrocki pozwany za książkę, którą napisał jako Tadeusz Batyr