O powstrzymanie tempa wzrostu minimalnego wynagrodzenia przedsiębiorcy apelowali na ostatnim posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego. Nie przekonali związkowców. Oznacza to, że zrealizowany zostanie postulat rządu: najniższe wynagrodzenie wzrośnie od stycznia 2024 r. do 4242 zł, a od lipca do 4300 zł, po podwyżce o ok. 20 proc.
Największym wygranym podwyżki będzie jednak rząd. Aby pracownik mógł dostać 4242 zł płacy minimalnej brutto, zatrudniający go przedsiębiorca będzie musiał wyłożyć niemal 5111 zł. Różnica trafi do ZUS, NFZ i budżetu państwa. Swoje będzie musiał oddać także pracownik. Jeśli nie zmienią się przepisy podatkowe, ostatecznie będzie miał do dyspozycji 3222 zł miesięcznie (wzrost o 513 zł).
Czytaj więcej
Skok płacy minimalnej o 43 proc. w dwa lata to eksperyment. Tak dużej podwyżki najniższego wynagrodzenia w tak krótkim czasie jeszcze w Polsce nie było. Nic dziwnego, że ekonomiści nie podchodzą do tej zmiany z takim spokojem jak jeszcze kilka lat temu.
Jednak przedsiębiorca i pracownik wpłacą do budżetu w formie obciążeń podatkowych i składkowych łącznie o 1889 zł więcej. Jeśli pracownik postanowi wydać kwotę podwyżki, do budżetu trafi dodatkowo 96 zł z tytułu podatku VAT. Zwiększenie płacy minimalnej o 513 zł netto może więc dać nawet o 1985 zł wpływów do budżetu więcej od każdego zatrudnionego z takim wynagrodzeniem.
O efekty tak dużej podwyżki płacy minimalnej zapytaliśmy ekspertów skupionych w panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”. Z tezą, że proponowana przez rząd podwyżka wywrze negatywny wpływ na zatrudnienie, zgodziło się prawie 46 proc. ekonomistów. Odmiennego zdania jest co trzeci, ale żaden z nich nie ma pełnego przekonania, że rekordowa podwyżka nie zmniejszy zatrudnienia.