Płaca minimalna nie może rosnąć tak szybko – zaapelował w tym tygodniu Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan. Jak tłumaczył, minimalne wynagrodzenie rośnie dwa razy szybciej niż średnia płaca w gospodarce, „co może wpłynąć na spadek zatrudnienia i wyższą inflację, a w niektórych branżach spowodować spore kłopoty”.
To oczywiście perspektywa pracodawców, przedstawiciele pracowników są innego zdania. Stąd brak porozumienia między nimi na poniedziałkowym posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego, które dotyczyło właśnie podwyżki płacy minimalnej w 2024 r. To oznacza, że zrealizowany zostanie postulat rządu: najniższe wynagrodzenie wzrośnie od stycznia do 4242 zł, a od lipca do 4300 zł. Oznaczałoby to jego podwyżkę rok do roku o około 20 proc.
O to, czy ostrzeżenia pracodawców nie są na wyrost, zapytaliśmy uczestników naszego panelu eksperckiego. Z tezą, że płaca minimalna znajdzie się w 2024 r. na poziomie, który będzie wywierał negatywny wpływ na zatrudnienie, zgodziło się blisko 46 proc. spośród 35 uczestników naszej sondy. Odmiennego zdania jest 34 proc. ankietowanych, ale żaden nie ma pełnego przekonania, że 20-proc. podwyżka płacy minimalnej nie zmniejszy zatrudnienia (relatywnie do trendu).
To pewna zmiana w stosunku do 2020 r., gdy również pytaliśmy uczestników panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej” o konsekwencje podwyższania płacy minimalnej. Wtedy tylko 34 proc. (spośród 37) uczestników sondy zgodziło się z tezą, że jej zwiększenie o 8 proc. w 2021 r. sprawi, że zatrudnienie będzie istotnie mniejsze, niż byłoby, gdyby płaca minimalna pozostała na niezmienionym poziomie. Odmiennego zdania było 51 proc. ankietowanych.