Ronaldo w zakończonym sezonie strzelił dla Realu 60 goli, a teraz postanowił, że do niego będzie należało także Euro. To jego czwarty wielki turniej, a dopiero pierwszy, w którym doszedł do trzech strzelonych goli. Ronaldo nie jest sam, pomagają mu klubowi koledzy Fabio Coentrao i Pepe, który na razie jest zawodnikiem biorącym odpowiedzialność za harce Ronaldo w ataku, a nie brutalem pamiętanym z meczów z Barceloną.
Hiszpanie nie są już tą samą drużyną, której wszyscy kibicowali, bo „grała pięknie jak nigdy, a przegrywała jak zawsze". Sukcesy uczyniły ekipę Vicente del Bosque wyrachowaną, pewną siebie, ale już grającą bez polotu. Trener zrezygnował z klasycznego napastnika, więc mecz w Doniecku będzie starciem drużyn, które chcą strzelać gole innym sposobem niż opisywane w podręcznikach.
Podobno najbardziej ofensywnie grający zespół Europy ma w składzie bramkarza, czterech obrońców i sześciu pomocników. Tak jak w Barcelonie tiki-taka, czyli seria krótkich szybkich podań po ziemi, służy budowaniu akcji w ataku, tak Del Bosque z tiki-taki zrobił sposób obrony, uśpienia rywali i wykorzystania jednej chwili słabości. Na trybunach słychać gwizdy, a Hiszpanie zamiast strzelać, chcą wejść z piłką do bramki.
Serce drużyny wyrwane zostało z Barcelony i żywcem przeniesione do reprezentacji. Xavi i Andres Iniesta chcą przejść do historii jako ci, którzy poprowadzili Hiszpanię do sukcesów w trzech wielkich turniejach z rzędu. Zmierzą się z Ronaldo. Tym razem nikt nie będzie porównywał go z Messim, który stwierdził zresztą, że Euro nie ogląda.
Czwartkowy półfinał w Warszawie zapowiada się jeszcze ciekawiej. Dla Niemców to czwarty wielki turniej z rzędu, w którym dostali się do najlepszej czwórki. Chyba wreszcie dojrzeli, by sięgnąć po złoto. Zrobili największe wrażenie, jako jedyni wygrali wszystkie cztery mecze i jako jedyni zaimponowali radością w grze. Niemcy mają to, co Hiszpanie przed laty: szukają ciekawych rozwiązań, każda ich akcja pachnie golem.
Mają lidera w każdej formacji. O spokojnym bramkarzu Manuelu Neuerze pisze się, że daje drużynie to, czego nie potrafił dać Oliver Kahn, Matsa Hummelsa nazywa się nowym Cesarzem, porównując do Franza Beckenbauera. Ale i tak to, co najlepsze, Niemcy mają do zaoferowania w ataku. Rywale nie wiedzą, czy Mesut Oezil poda do Mario Gomeza, Lukasa Podolskiego czy Thomasa Muellera.