W trawionym przez nędzę i wojny gangów kraju trzęsienie ziemi w ciągu pierwszej minuty zabiło blisko 200 tys. osób, 1,5 miliona pozbawiło dachu nad głową. – Byłam zaszokowana relacjami, które widziałam w telewizji – mówi siostra Miriam, która przez lata posługiwała na Haiti. – Czułam się zobowiązana, aby pomóc tym ludziom, którym nie zostało nic oprócz cierpienia, modlitwy i Boga.
[srodtytul]Od razu do pracy[/srodtytul]
Z ponad 20 znajomych lekarzy, do których zadzwoniła siostra Miriam, na wyjazd zgodziło się troje anestezjologów, dentystka, okulistka, chirurg, radiolog, dwoje fizjoterapeutów i trzy pielęgniarki. Są ze Szczecina, z Gryfic, ze Świnoujścia i z Krakowa. Wzięli urlopy, kupili bilety lotnicze i polecieli na wyspę. W ekipie wolontariuszy było także dwóch księży, którzy pomagali tłumaczyć z francuskiego i angielskiego.
– Po przylocie dostaliśmy obiad, pokazano nam, gdzie mamy się przebrać, i pomimo zmęczenia od razu zabraliśmy się do pracy – opowiada po powrocie do Polski Maria Jackowska, emerytowana anestezjolog z 40-letnim stażem.
– Zespół amerykańskich ortopedów czekał na nas, bo nie mieli anestezjologów i nie mogli leczyć operacyjnie skomplikowanych złamań.