Od tygodnia palić nie można w pubach, klubach i restauracjach (chyba że jest oddzielna, wentylowana sala), w pociągach, kinach, na uczelniach, w szpitalach, w obiektach sportowych czy na przystankach autobusowych.
Ryzyko kary odstrasza palących. Za palenie w miejscu publicznym grozi nawet 500-złotowy mandat. Dlatego np. na pętli tramwajowej Banacha nie pali nikt oprócz... motorniczych.
[srodtytul]Tramwajarze palą, gdzie chcą[/srodtytul]
– Wychodzą z tramwaju, palą bez skrępowania na przystanku, a niektórzy nawet zaczynają jeszcze w kabinie, zanim tramwaj dojedzie na pętlę – opowiada pan Adam. – Wystarczy postać chwilę na przystanku, by się przekonać, ilu motorniczych łamie zakaz. Sprawdźcie sami.
Poszliśmy za radą naszego czytelnika. Rzeczywiście, w ciągu pół godziny naliczyliśmy pięcioro palących motorniczych. Tylko jedna osoba starała się z tym jakoś kryć, reszta paliła, przechadzając się wzdłuż pojazdów. Wszystkich przebiła jednak pani kierująca tramwajem nr 1, która nie chcąc stać na wietrze, paliła w... kabinie motorniczego.