Coraz trudniej jest dać policjantowi w łapę

Rozmowa z Wojciechem Pasiecznym, wieloletnim policjantem wydziału ruchu drogowego Komendy Stołecznej Policji, a dziś biegłym sądowym z zakresu bezpieczeństwa drogowego

Publikacja: 20.04.2013 11:59

Coraz trudniej jest dać policjantowi w łapę

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Widział Pan „Drogówkę"?

Wojciech Pasieczny

: Tak byłem na tym filmie.

Był Pan po nim zniesmaczony? Zażenowany?

Szedłem na ten film z negatywnym nastawieniem, po zwiastunach jakie wcześniej widziałem i po wstępnych recenzjach, że jest to film o korupcji w drogówce, zresztą te zwiastuny pokazywały tylko i wyłącznie korupcję w drogówce. A z kina wyszedłem w zupełnie odmiennym nastroju. Po pierwsze  uważam, że to znakomity film, znakomitego reżysera, Wojciecha Smarzowskiego. To film zrobiony w jego specyficznym stylu. Ten film nie mówi o korupcji w drogówce, tylko o korupcji, która toczy cały nasz kraj.

Film zrobiony bardzo dobrze w jego stylu. Mogę powiedzieć, że razem możemy świętować urodziny, bo obaj urodziliśmy się 18 stycznia, tylko reżyser jest młodszy. Już mu zapowiedziałem, że jak się spotkamy to jako młodszy będzie po piwo ganiał.

Dostrzegł Pan w tym filmie wydział, w którym pracował wiele lat?

Dostrzegłem  wiele cech naszego wydziału i wielu innych wydziałów ruchu drogowego z całej Polski. Ale jest też w nim wiele sytuacji, które nie oddają tego jak jest. Choćby odprawa. Proszę mi wierzyć, nie zdarzyło ani mi się, a podejrzewam, że też nigdzie  w Polsce, że gdy przełożony wchodzi na odprawę, a policjanci się śmieją  czy żują  gumę w tym czasie, albo odzywają się do przełożonego jak w filmie. To jest nie do pomyślenia.  Poza tym nawet jeśli prywatnie są z nim na ty, to na odprawie jest to nie do pomyślenia. Absolutnie nie ma to miejsca. Gdy na odprawę wchodzi naczelnik i komendant pada natychmiast hasło "panie i panowie oficerowie" i wszyscy wstają i stają na baczność. To są takie sytuacje, które trochę rażą. Kolejna sprawa. Nie jest tak, że w drogówce, w jednym zespole pracuje stale siedem osób.  To nie jest tak, ci ludzie się wymieniają. Jedni mają wolne po nocy, inni mają drugą zmianę.

Co w filmie jeszcze wygląda inaczej niż w rzeczywistości?

W filmie jest bardzo wiele rażących rzeczy jak choćby pogrzeb policjanta, który wyciska łzy z oczu. Ale procedura nie tak wygląda. Po pierwsze salwa honorowa powinna być, po drugie czapka funkcjonariusza nie ląduje w grobie, tylko zwraca się ją najbliższej rodzinie. Są to takie rzeczy, które powinny zostać wcześniej skonsultowane, bo one rażą. Widać, że reżyser nie korzystał z konsultacjo policji. Na zakończenie filmu są podziękowania dla BOR-u, dla garnizonu warszawskiego wojska, a o policji nie ma słowa. A przecież w filmie są  policyjne mundury, radiowozy zostały wypożyczone od niej. Przecież nie da się ich wziąć ot tak z ulicy. W filmie widać jak policjanci drogówki ochraniają przejazd papieża podczas pielgrzymki do Polski. Drogówka tego nie robi, to zadanie dla innych wydziałów, choćby prewencji. Policjanci z drogówki, albo jadą przed konwojem, albo dbają o ruch przed przejazdem takiej delegacji.

Poza tym inaczej też wygląda kontrola radarowa. W filmie policjant uczy młodą koleżankę jak łapać piratów, w rzeczywistości tak się nie da. Radar pokazuje nie tylko prędkość, ale również czas. Więc na Boga, nawet jeśli jakiś pomiar nie zostanie skasowany, to kierowca widzi, o której godzinie go wykonano.

A jest w „Drogówce" coś, co pokazuje rzeczywistość?

Niestety warunki socjalne. W wielu komendach są podobne jak na filmie. W wielu warunki są poniżej wszelkiej krytyki, co potwierdziła ubiegłoroczna kontrola NIK.  Ale w Warszawie w wydziale ruchu drogowego jest lepiej. Warunki są dobre, bo poprzedni komendanci stołeczni bardzo o to dbali, były remonty i te warunki zostały zmienione.

A plakaty z gołymi kobietami nadal wiszą w komendach?

Wiszą, chociaż przełożeni ganiają za to policjantów, bo takie zdjęcia są niedopuszczalne w miejscach publicznych, gdzie przychodzą interesanci. W stołecznej drogówce tego nie było widać, bo szefowie o to bardzo dbali.

W bohaterach filmu dostrzegł Pan swoich kolegów, którzy mogli być pierwowzorami?

To że jest korupcja w naszym kraju, w każdej dziedzinie, to wiedzą wszyscy. Owszem są czarne owce w policji, w drogówce. Sam brałem udział w zatrzymywaniu funkcjonariusza podejrzewanego o przyjęcie korzyści materialnej, a jako rzecznik dyscyplinarny zajmowałem się też takimi sprawami. One się zdarzają, na szczęście coraz rzadziej. Nawet jak się rozmawia z kierowcami, to oni mówią, że coraz trudniej jest dać łapówkę policjantowi z drogówki, bo oni albo się boją, albo mają świadomość, że to jest łamanie prawa.

Jedna z bohaterek filmu mówi, że np. na Słowacji policjanci mogą w mundurze po pracy pójść na kawę, a u nas co najwyżej do agencji towarzyskiej. Tak to jest w rzeczywistości?

Rzeczywiście tak  jest. Byłam na wielu wyjazdach służbowych i prywatnych za granicą i rozmawiałem z miejscowymi policjantami. I rzeczywiście w wielu krajach policjanci mogą spokojnie pójść na kawę w mundurze. Tam też mogą też spokojnie dorobić sobie po pracy. A u nas komendanci niechętnie dają taką zgodę, bo uważają że dodatkowa praca uwłacza godności munduru. Ja przepraszam, a czy niska pensja policjanta nie uwłacza godności munduru? W Kłajpedzie policjanci mogą prowadzić własne kawiarnie, a u nas to jest niedozwolone. Tam funkcjonariusze zamiast brać łapówki mogą sobie spokojnie dorobić. A u nas?  Swego czasu był nawet zakaz by policjanci chodzili do kebabu, czy MCDonald'sa coś zjeść. To gdzie ten policjant ma zjeść jak nie zabierze ze sobą kanapek z domu? Na dobrą restaurację go nie stać. Pamiętam,  raz byłem na wypadku w Kołbieli pod Warszawą, gdzie pociąg wjechał w gimbus i zginęło kilku uczniów. Rano zjadłem wtedy tylko w domu śniadanie, a do Warszawy wracaliśmy późnym wieczorem. Powiedziałem kierowcy, byśmy zajechali do MCDonald'sa,  bo mnie z głodu głowa  bolała. A kierowca do mnie, że nie wolno. Więc mu mówię, że nic złego nie robimy, że zjeść muszę,  a tylko wezmę paragon, że nie dostałem niczego za darmo. Dlaczego  policjanci nie mogą w mundurze wejść  i zjeść, nie mogą napić się soku czy kawy? To chore. Policjanci mają swoje ulubione kebaby m.in. na Marszałkowskiej, ja też z niego korzystałem, bo wiedziałem że jest smaczne jedzenie i nie rozstroi mi żołądka.

Czy często policjanci razem po służbie chodzą napić się wspólnie wódki?

Pewnie, że chodzą rozładować nerwy. A w innych firmach pracownicy nie chodzą? W innych firmach, zwłaszcza komercyjnych, są organizowane spotkania, wyjazdy integracyjne, czy szkolenia. Tam nie pije się wódki? Pije. W policji takich wyjazdów integracyjnych nie ma, więc ludzie po służbie sami idą odreagować. Robią to za swoje. Dlaczego nie mają się napić? Są po cywilnemu, po służbie, mogą robić co im się żywnie podoba.

A zdarza im się przyjść do pracy "wczorajszym"?

Sam miałem taką sytuację, że podczas odprawy jeden z policjantów miał dziwne oczka. Zbadano go alkomatem. Był po spożyciu alkoholu. Taki "wczorajszy". Nie został dopuszczony do służby. Potem miał postępowanie dyscyplinarne z tego powodu. W swojej sekcji  takich przypadków nie miałem. Na pewno nie jest tak, że pijani policjanci wyjeżdżają do służby. Jeśli przełożeni zauważą to natychmiast reagują, nikt sobie nie pozwoli na to, by pijany policjant był na służbie.

"W wielu krajach za próbę skorumpowania policjanta kierowca miałby kajdanki na rękach" - mówi jeden z głównych bohaterów filmu. A kierowca odpowiada mu, że "nie w Polsce, bo u nas mamy do czynienia z czynnikiem ludzkim". Jak to jest z  tą korupcją w drogówce?

W Polsce coraz częstsze są przypadki, że kierowca, który chce dać łapówkę policjantowi jest zatrzymywany. W niektórych komendach szefowie, walcząc z korupcją, za zatrzymanie kierowców, którzy oferowali łapówkę, dawali policjantom dwukrotnie wyższe premie niż proponowane pieniądze. Były przypadki, że kierowcy potrafili wrzucać  gotówkę do kufra policyjnego motocykla. Takiego kierowcę się zatrzymywało, wiozło na komendę, gdzie brano od niego odciski palców, by udowodnić korupcję. Część policjantów nie reaguje na proponowaną łapówkę. Nie słyszą, czy obracają propozycję  w żart, ale są też tacy, że przy dużej nachalności kierowców zakuwają ich w kajdanki i wiozą na komendę.

Pana zdaniem drogówka to najbardziej skorumpowana część policji?

Zdecydowanie nie. Myślę, że ten pogląd to mit z lat 70. czy nawet 60. ubiegłego wieku. Dziś już tak nie jest. Poza tym ile może wziąć policjant z drogówki?  50?  100zł? Są takie wydziały, że policjanci mogą przyjmować duże większe sumy za przymknięcie oczu na jakąś sprawę. Wiele razy spotkałem się z sytuacjami, że kierowcy opowiadali, że dali pieniądze policjantowi z drogówki. A jak się ich potem pytało jak wyglądał ten policjant: czy miał biały pas, białą kaburę, czapkę? Okazywało się, że nie, że to wcale nie był policjant z drogówki. Polakom wciąż się wydaje, się policjant, który zatrzymuje ich do kontroli drogowej jest z drogówki, a nie zawsze tak jest. Ja zawsze byłem zwolennikiem, by radiowozy drogówki były oznaczone "R-ką". Po to by od razu było wiadomo czy to policjant ruchu drogowego czy też z innej formacji podszywa się i przeprowadza kontrolę drogową.

Czy to niskie zarobki w policji powodują, że funkcjonariusze biorą łapówki?

Nie sądzę,  żeby to niskie zarobki były powodem przyjmowania korzyści majątkowych. Myślę, że jak ktoś zarabiałby dwa razy więcej, to też by "brał", bo łapówka to jest łatwy pieniądz, który nie jest ewidencjonowany. Tak więc osoby, które skuszą się na łapówkę zawsze będą, niezależnie od wysokości ich zarobków. Zawsze podkreślam, że ludzie którzy idą do tej służby wiedzą jakich zarobków  mogą się spodziewać, bo to nie jest tajne. W internecie można znaleźć takie dane. Poza tym policja daje możliwości podnoszenia kwalifikacji, tylko trzeba chcieć. Trzeba więc kończyć kursy aspiranckie, oficerskie, po których zajmuje się wyższe stanowiska. A na tych wyższych stanowiskach te zarobki już są naprawdę godziwe.

W filmie strumieniami leje się wódka i sperma. Co  ten film powiedział o naszym świecie?

Trudno te zdarzenia pokazywane w filmie łączyć z drogówką, bo policjantów zwyczajnie nie stać na takie ilości alkoholu, czy ciągłe bywanie w agencjach towarzyskich. To jednak kosztuje, a przecież trzeba jeszcze z czegoś żyć. Z drugiej strony, czy nasze społeczeństwo jest aż tak zdemoralizowane i potrzebuje aż takich rozrywek? Trudno mi powiedzieć. W kręgu moich znajomych nie spotkałem się z osobami, które by w ten sposób się zabawiały.

W tym filmie żona policjanta zdradza go z kolegą, policjantka siostra innego funkcjonariusza uprawia seks z żonatym, a księdza można spotkać w agencji towarzyskiej. Te obrazki  to nasze lustro, że już wszystko jest dozwolone?

Na pewno film pewne rzeczy przejaskrawia, bo żeby coś pokazać, na coś zwrócić uwagę, to trzeba przejaskrawić. Wiele tych zachowań jest adekwatnych do tego co się  dzieje w społeczeństwie, nie tylko w drogówce. Przecież media cały czas donoszą o takich zachowaniach, a to o senatorze, który pod wpływem narkotyków przebiera się w damskie ciuszki,  czy o panu pośle, który poszedł do agencji. Wszystko zależy od człowieka, a nie od profesji którą wykonuje, nie od jego statusu materialnego, tylko od niego samego.

W filmie pokazano, że choć policjanci są zdegenerowani, to gdy ich kolega popada w tarapaty to pomagają mu. Tak jest też w rzeczywistości?

Dzisiaj już nie ma takiego życia w grupie jak kiedyś. Gdy ja zaczynałem służbę to sekcja dochodzeń była bardzo zżyta, nawet jakieś imprezy organizowaliśmy. Może nie takie jak w filmie, ale były spotkania przedświąteczne lub z okazji imienin. Dziś to jest coraz rzadsze, bo ludzie są zapracowani. A jak kończą służbę to pędzą do domu. Nie ma czasu na takie koleżeńskie spotkania. A jak komuś potknie się noga to najczęściej policjanci odsuwają się od niego, by nie być podejrzanym. Wiadomo, telefony są podsłuchiwane, namierzane. Można to wszystko odtworzyć. Dlatego, by nie rzucać podejrzeń na siebie, koledzy, na których pada cień, spychani są na margines. I to jest bardzo złe, bo potem często okazuje się, że byli przez kogoś pomawiani. W sekcji wypadkowej miałem bardzo dobrego policjanta, za którego nie rękę, a głowę bym oddał, a który został pomówiony o przyjęcie łapówki. Dopiero po wielu latach został uniewinniony. Ja od początku byłem przekonany, że ta łapówka to było pomówienie. Dobrze go znałem. Ale wielu kolegów się od niego odsunęło żeby nie być w kręgu podejrzanych.

Czy w policji istnieje coś takiego jak prawdziwa przyjaźń, czy liczy się tylko własny interes i kariera?

Przyjaźń? Tylko w niewielkim zakresie jest możliwa. Nawet utarło się takie powiedzenie: "w cywilu psa nie ma a na służbie kolegów szuka". I dotyczy wszystkich służb mundurowych. Poza tym w policji, ale i wszędzie jest zapędzenie, pośpiech i  nawet nie ma czasu na przyjaźnie, które wymagają, żeby czasem się spotkać, porozmawiać o problemach, doradzić. A w policji nie ma na to czasu, bo żona czeka w domu, albo dziecko trzeba z przedszkola odebrać, więc policjant pędzi do domu po służbie. A to nie jest dobre. Kiedyś każda formacja była zżyta ze sobą, dzisiaj już tego nie ma.

W "Drogówce" w kilku miejscach widać jak zatrzymany do kontroli kierowca dzwoni do przełożonych policjantów, by ci odstąpili od interwencji. Czy w rzeczywistości takie sytuacje się zdarzają?

Takich prób jest mnóstwo. Wiele osób powołuje się na swoje układy. Ale na pewno nie ma sytuacji, że szef policjanta po telefonie od kierowcy nakazuje odstąpić od interwencji. Moi znajomi wiedzieli, że na mnie nie wolno się powoływać, bo jak będą to robić, to zawsze dostaną mandat z górnej półki. Pamiętam, jak kiedyś zadzwonił policjant i mówi, że jakiś kierowca zatrzymany za przekroczenie prędkości powołuje się na mnie i chce oddać temu mężczyźnie słuchawkę. Ja pytam - po co? Popełnił wykroczenie? Tak? To proszę go ukarać zgodnie z taryfikatorem. I rozmowa skończona. Później dowiedziałem się, że policjanci  wysoko to ocenili. Innym razem zadzwonił do mnie w nocy kolega, że trzeba pomóc jego znajomemu. Ja się pytam: Czy razem jechaliśmy? On, że nie. Ja odpowiedziałem, że gdybyśmy razem jechali to razem byśmy się zastanawiali jak z tego wybrnąć. A teraz radź sobie sam. Tego nauczył mnie jeden z moich naczelników. I to się doskonale sprawdza. Powszechne jest straszenie wujkami, pociotkami. I Bóg wie jeszcze kim. Ja w takich sytuacjach pytałem: "A skąd Pan wie kim jest wujek mojej żony?" I to najczęściej wystarczyło. Rozmowa się kończyła.

Czy na drodze tak samo grzeszą posłowie, księża, biznesmeni? Tak samo się tłumaczą?

To zależy od człowieka. Ja znam takie sytuacje z posłami, że od razu po zatrzymaniu wyciągali legitymacje, padały brzydkie słowa, ze g... może mi Pan zrobić, bo jestem posłem, a w ogóle to proszę szybko skończyć interwencję, bo "dziecko kupę zrobiło". To autentyczne słowa posła, swego czasu wysoko postawionego. Nie zdradzę, z którego był ugrupowania. Ale zdarzają się też sytuacje, że zatrzymany poseł rozpoznany przez policjantów sam prosił o mandat o wykroczenie. Wszystko zależy od człowieka.

Często kontrolowani zwalniają policjantów z pracy?

Bardzo często. My takie osoby nazywamy "kadrowcami". Ja w takiej sytuacji zawsze mówiłem, że to "nie pan mnie przyjmował do pracy i nie pan mnie będzie zwalniał". Gdybym przejmował się takimi osobami, to bym kilkadziesiąt albo i więcej razy był zwolniony ze służby, a odszedłem sam.

W filmie, po oczyszczeniu głównego bohatera z zarzutów, jego przełożony i teść w jednej osobie mówi, że został oczyszczony z zarzutów, że może wrócić do służby. Więcej mu się załatwić nie udało, bo ma "za krótkie rękawy". W policji wciąż jest ważne kto jest "pod kogo podczepiony"?

Myślę, że nie. Na policyjnych forach można spotkać wpisy, że same plecaki, znajomki, rodzina awansują. To nie jest prawda. Ja jestem takim przykładem. Przyszedłem do policji znikąd. Nie miałem żadnych układów, żadnych kolegów a osiągnąłem bardzo dużo dzięki pracy, którą ktoś tam dostrzegł i sercu, którą w tę pracę wkładałem. To była moja wymarzona praca. Są przypadki, że policjanci, którzy zostali pomówieni, kiedy po paru latach zostają oczyszczeni, do tej pracy wracają, bo ją po prostu kochają.

W filmie widać jak niektórzy kierowcy są bardzo agresywni wobec policjantów podczas kontroli. W życiu też tak bywa?

Zdarzają się niestety takie sytuacje. Jak nie straszą zwolnieniem, to próbują używać siły fizycznej, co się źle dla nich kończy. Dopiero w sądzie, gdy odpowiadają za napaść na policjanta, wyrażają żal i skruchę. Nerwy to zły doradca. U nas się utarło, że przepisy ruchu drogowego należy łamać. Niektórzy wręcz się tym chwalą, że przekroczyli prędkość, albo złamali inne przepisy.  Ale jak już dojdzie do nieszczęścia to nie potrafią się we własne piersi uderzyć i przeprosić. Nie potrafią się przyznać,  że jechali zbyt szybko. Wpierają, że jechali 50 km na godzinę, choć ślady hamowania mają 60 metrów.

W ostatnich tygodniach trwa w Polsce debata o fotoradarach. Pana zdaniem powinno się stawiać ich  jak najwięcej czy odchodzić od tych urządzeń?

Uważam, że im więcej kontroli tym lepiej. Zarówno tych zwykłych jak też radarowych czy dokonywanych przez fotoradary lub ręczne mierniki prędkości. Prędkość jest główną przyczyną wypadków w Polsce. Ma też wpływ na skutek wypadku. Jestem za fotoradarami. Gdy ktoś zaczyna ze mną dyskutować na ten temat to zawsze pytam czy przeszkadza mu kamera w supermarkecie. Słyszę, że nie. A przecież jest ich dużo, by monitorować czy ktoś nie kradnie. A fotoradar jest po to na drodze bym ja się czuł bezpieczny, by inni nie szaleli. W Niemczech za przekroczenie prędkości o 4-5 km są już mandaty. Malutkie, ale są.

Czy rzeczywiście jest tak jak w filmie, że jeśli ofiara traci buty, to oznacza że już nie żyje?

Rzeczywiście tak jest. W drogówce jest nawet takie powiedzenie "jak z kapci wyskoczył to znaczy, że nie żyje". To powiedzenie o butach dotyczy zwłaszcza pieszych. Kiedyś nawet rozmawiałem o tym z lekarzami medycyny sądowej. Powiedzieli, że jeśli jest uderzenie w nogi, to płyny fizjologiczne ofiary odpływają w miejsce uderzenia tworząc niejako strefę ochronną i przez to zmniejsza się stopa, więc wypada z butów. Niezależnie od tego czy buty ofierze spadną czy nie, policjanci zawsze sprawdzają czy ofiara wypadku żyje. Nie raz moi koledzy przez kilkanaście minut reanimowali ofiarę.

Pan miał przypadek, że "ofiara z kapci wyskoczyła", lekarz stwierdził nawet jej zgon, a potem okazało się, że żyje.

Ten mężczyzna został w butach. Miał je na nogach.

Dziękuję za rozmowę.

Widział Pan „Drogówkę"?

Wojciech Pasieczny

Pozostało 100% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!