Brak definitywnego rozstrzygnięcia kwestii legalności wciąż daje o sobie znać. Na przykład w wyroku z 10 lutego 2005 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił do ponownego rozpoznania wyrok sądu I instancji, a przyczyną uchylenia było nierozważenie przez ten sąd zagadnienia legalności dekretu o stanie wojennym.
Jak słusznie wskazywał Lech Garlicki w zdaniu odrębnym do postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z 28 listopada 2001 r.: „Uchylając się od zajęcia stanowiska merytorycznego, nie udzielono sądom odpowiedzi co do konstytucyjności przepisów dekretu, z którym przecież sądy nadal się stykają. Trudno traktować to jako zachętę do przedstawiania przez sądy trudnych problemów konstytucyjnych Trybunałowi Konstytucyjnemu. Trybunał wielokrotnie – i słusznie – krytykował zjawisko samodzielnego orzekania przez sądy o niekonstytucyjności ustaw. Jeżeli jednak Trybunał chce, by sądy szanowały jego orzecznictwo i uznawały jego monopol w rozstrzyganiu spraw konstytucyjnych, to nie osiągnie tego, demonstrując kunszt formalnych uników służących umarzaniu postępowania. Im częściej Trybunał będzie pokazywał sądom, iż nie otrzymają od niego odpowiedzi, tym bardziej będzie się w tych sądach utwierdzała tendencja do zastępowania Trybunału w rozstrzyganiu kwestii konstytucyjnych. Może to się przyczynić do stworzenia niepotrzebnego i nieuzasadnionego wyłomu w zasadzie monopolu TK dla rozstrzygania o niekonstytucyjności ustaw”.
Nie można też zapominać, iż przepisy dekretów nadal mogą być powoływane przez sądy jako podstawa do ustalenia, czy akty normatywne wydane na ich podstawie były legalne. Może to mieć zasadnicze znaczenie w procesie, jaki toczy się obecnie przed Sądem Okręgowym w Warszawie przeciwko twórcom stanu wojennego o bezprawne wprowadzenie w Polsce stanu wojennego w 1981 r.
Od kwestii legalności stanu wojennego nie ucieknie sąd rozpoznający tę sprawę, a ocena stanu wojennego nadal budzi emocje w społeczeństwie, co obrazuje chociażby komentarz redakcyjny Igora Janke, zamieszczony w „Rzeczpospolitej” z 5 listopada 2004 r. [pod tytułem „Wojna o pamięć” – red.], w którym podniesiono, że „ocena stanu wojennego ciągle nie jest jednoznaczna, a przywódcy reżimu, który tłumił wolność, wsadzał do więzień i zabijał, cofnął Polskę w cywilizacyjną przepaść, dziś uchodzą za ekspertów od historii, autorytety, ludzi honoru. Stworzono atmosferę, w której przez kilkanaście lat żadnemu prokuratorowi nie przyszło do głowy, żeby zająć się np. sprawą dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego”. I jest to rzeczywiście zastanawiające, dlaczego dotychczas nikomu nie przyszło to do głowy.
[srodtytul]Będzie można wznowić postępowania[/srodtytul]
Jako ostatni ważny argument wskazać należy, że stwierdzenie niekonstytucyjności dekretów o stanie wojennym stanowić będzie skuteczny środek przywrócenia ochrony praw przez nie naruszonych. Przede wszystkim dlatego, że orzeczenie Trybunału umożliwia wznowienie postępowania, uchylenie decyzji lub innego rozstrzygnięcia. Można by więc wznowić zakończone postępowania cywilne, w których nie były uwzględniane roszczenia obywateli za szkody poniesione w wyniku wprowadzenia w 1981 r. stanu wojennego, a z którymi wiązałoby się wykazanie nielegalności aktów, na podstawie których wprowadzono w Polsce ów stan, czy też stanowiłoby podstawę do wznowienia postępowań karnych.
Nie wiem, czy argumenty te trafią do Trybunału Konstytucyjnego – do którego w kolejną rocznicę tej narodowej tragedii o formalne uznanie dekretu o stanie wojennym wczoraj się zwróciłem – ale mam nadzieję, że skorzysta on z szansy na spełnienie elementarnego wymogu sprawiedliwości, i to nie tylko wobec ofiar stanu wojennego, ale przede wszystkim wobec samego prawa, które bez ciągłego oczyszczania nie może zasługiwać na szacunek obywateli. Najwyższy już czas posprzątać po stanie wojennym.
[i]Autor jest rzecznikiem praw obywatelskich, prawnikiem i dyplomatą, założycielem fundacji Ius et Lex[/i]