Decyzje, w tym ministrów i samorządowych kolegiów odwoławczych, miałyby być zaskarżane wprost do sądów administracyjnych.
To tylko część zmian, proponowanych w ramach reformy procedur administracyjnych. Są konieczne, ponieważ przepisy, regulujące te kwestie, są nie tylko źródłem przewlekłości i innych obywatelskich utrapień, lecz hamują rozwój gospodarczy. Np. uzyskanie pozwolenia na budowę wymaga przeprowadzenia średnio 16 procedur przed różnymi organami. A sprawy w sądach czekają na ostateczne rozstrzygnięcie nieraz kilkanaście lat.
Plan rozwoju punktuje: rozpoznawanie spraw administracyjnych trwa zdecydowanie zbyt długo. Wielomiesięczne oczekiwanie na decyzję administracyjną wynika z „piętrowości" procedur administracyjnych, czyli wymogu zaskarżania decyzji w trybie administracyjnym przed wniesieniem skargi do sądu. Ze zbyt częstego wydawania przez organy odwoławcze decyzji kasatoryjnych, przekazujących sprawę do ponownego rozpoznania organowi I instancji. Z bezczynności i przewlekłości postępowań w urzędach i długiego czasu rozpoznawania spraw przez sądy administracyjne.
– Reforma jest potrzebna, ponieważ kodeks postępowania administracyjnego jest przestarzały. Zwracam jednak uwagę, że w Parlamencie Europejskim trwają prace dotyczące przygotowania kodeksu postępowania administracyjnego UE. Opublikowany też został model kodeksu, przygotowany przez międzynarodowy zespół. Nasza reforma powinna odzwierciedlać te nowe tendencje – uważa prof. Marek Wierzbowski z Uniwersytetu Warszawskiego.
W planie rozwoju proponuje się przede wszystkim wprowadzenie zasady rozstrzygania wątpliwości faktycznych i prawnych na korzyść strony i dążenie do polubownego oraz milczącego załatwienia sprawy w określonych kategoriach spraw przez niezgłoszenie sprzeciwu przez organ.