Obok dużej grupy rolników, których miesięczne dochody ciągle są znacznie niższe niż średnia krajowa, szybko powiększa się liczba krezusów. Rekordziści zarabiają rocznie nawet kilkanaście razy tyle, ile wynosi średnie krajowe wynagrodzenie. Ich roczne dochody sięgają więc 700 tys. zł. W tej sytuacji trudno zgodzić się z premierem Waldemarem Pawlakiem, że objęcie rolników powszechnym systemem emerytalnym spowoduje konieczność zwiększenia dotacji z budżetu państwa. Z pewnością nie będzie to miało miejsca, jeśli do ZUS włączymy wyłącznie tych najbogatszych. Rząd jednak nie pokusił się nawet o przedstawienie rzetelnych symulacji, jakie byłyby konsekwencje włączenia do systemu wszystkich, a jakie części polskich rolników.
Taka reforma nie byłaby politycznie łatwa. Ale słuchając uważnie politycznego koalicjanta PO – PSL, można się przekonać, że nawet z ust liderów tej partii raz po raz pada stwierdzenie: włączenie do ZUS i objęcie powszechnym podatkiem dochodowym najbogatszych rolników to tylko kwestia czasu.
Dlaczego więc czekać, skoro sytuacja finansów publicznych wymaga działań i poszukiwania każdej wolnej złotówki? Dlaczego łatwiej sięgać do kieszeni Polaków oszczędzających swoje pieniądze w OFE?