Jak donosi łódzki "Ekspress Ilustrowany", pięć lat temu łodzianin został użądlony przez owada dużych rozmiarów, miał objawy wstrząsu anafilaktycznego. Świadkami dramatycznego zdarzenia było kilka osób. Mężczyźnie podano adrenalinę, ale mimo to zmarł. Nie przeprowadzono sekcji zwłok.
Firma ubezpieczeniowa odmówiła wdowie wypłaty 39 tys. zł z tytułu następstw nieszczęśliwych wypadków, argumentując, że w karcie zgonu jako przyczynę śmieci wskazano zgon sercowy wywołany nadciśnieniem i cukrzycą. Według ubezpieczyciela, śmierć nie była więc następstwem nieszczęśliwego wypadku.