Są dwie zasady szukania odpowiedzialnego za zalanie. Rygorystyczna: szkoda obciąża właściciela lokalu, z którego woda się wydostała, bądź łagodniejsza dla niego: trzeba mu dodatkowo wykazać winę, chociażby niedbalstwo – ku czemu skłaniały się do tej pory sądy. O rozstrzygnięcie tego zagadnienia zwrócił się do Sądu Najwyższego katowicki Sąd Okręgowy.
Woda z góry
Zagadnienie to wynikło na tle bardzo typowego, by nie powiedzieć banalnego, zdarzenia: rozszczelniła się rurka doprowadzająca wodę w mieszkaniu Jerzego S., i zalała położony piętro niżej lokal należący do spółki. Pozwała ona sąsiada z góry o odszkodowanie, a Sąd Rejonowy zasądził jej 3 tys. zł. Jako podstawę prawną wskazał art. 433 kodeksu cywilnego, bliżej jednak nie powiedział, dlaczego korzysta z tego szczególnego przepisu, a nie z ogólnej zasady odpowiedzialności odszkodowawczej – zawartej w art. 415 k.c., która wymaga wykazania sprawcy szkody zawinienia (obie regulacje w ramce).
Wyrok ten zaskarżyło towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym lokator był ubezpieczony, bo to ono w razie przegranej pozwanego będzie musiało za niego zapłacić odszkodowanie (w procesie ma status interwenienta ubocznego).
Według towarzystwa zasady tego rodzaju odpowiedzialności reguluje wspomniana ogólna zasada z art. 415 k.c. Wątpliwości jego podzielił sąd okręgowy, wskazując, że w zależności od tego, która zasada zostanie zastosowana, pozwany poniesie odpowiedzialność albo nie.
Stare zasady, nowe techniki
Sąd okręgowy przypomniał, że zasada wyrażona w art. 433 k.c. brzmi tak samo jak art. 150 uchwalonego jeszcze przed wojną kodeksu zobowiązań (i znana był już prawu rzymskiemu), jednak uważano, że nie dotyczy wylania wody wewnątrz pomieszczenia, a wydostania się jej na zewnątrz.