Tak wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, który rozpatrywał apelację od wyroku w sprawie o odszkodowanie i zadośćuczynienie za śmierć ojca (sygn. akt I ACa 127/13).
O świadczenia te wystąpił dwunastoletni dziś chłopiec, reprezentowany przez matkę. Ojciec dziecka zmarł wskutek obrażeń odniesionych po potrąceniu przez samochód, gdy syn – najmłodszy z trójki rodzeństwa - miał 9 lat. Przed wypadkiem rodzina utrzymywała się głównie z pensji zmarłego Potem jej sytuacja uległa istotnemu pogorszeniu – matka została sama z trójką dzieci, wkrótce straciła pracę.
W 2011 r. ubezpieczyciel wypłacił chłopcu 20 tys. zł odszkodowania za znaczne pogorszenie się jego sytuacji życiowej oraz taką samą kwotę z tytułu zadośćuczynienia. Dziecko otrzymało również w wyniku ugody 32 tys. zł tytułem skapitalizowanej renty.
Ile kosztuje cierpienie
Okazało się jednak, że wypłacone świadczenia nie zrekompensowały chłopcu pełnego uszczerbku doznanego w następstwie przedwczesnej tragicznej śmierci ojca. Jak argumentowano w pozwie, chłopiec nie zdołał pogodzić się z tą śmiercią, nadal bardzo tęskni za tatą, ma koszmary nocne, został zapisany przez matkę na wizytę u psychologa. Z tego powodu syn zmarłego domagał się podwyższenia odszkodowania oraz przyznania zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Roszczenia swe oparł o treść art. 446 § 3 i 4 kodeksu cywilnego.
Sąd Okręgowy uznał, że kwota 80 tys. zł będzie odpowiednim zadośćuczynieniem dla chłopca, przy czym uwzględniając już wypłacone przez ubezpieczyciela odszkodowanie w wysokości 20 tys. zł zasądził na rzecz chłopca kwotę 60 tys. zł.