W czerwcu 2009 r. 13-letni Mateusz S. postanowił wykąpać się w wyrobisku na terenie kopalni piasku w Górnikach. Przez kilka poprzednich dni padał deszcz, podłoże zbiornika było więc grząskie. Chłopak mimo podjętej akcji ratowniczej utopił się.
Rodzice chłopca odpowiedzialnością za wypadek obarczyli właścicielkę kopalni piasku, domagając się od niej zadośćuczynienia. Jako podstawę prawną powództwa wskazali art. 435 § 1 kodeksu cywilnego i 415 k.c.
Sąd Okręgowy w Zamościu oddalił ich roszczenie. Uzasadnił, że zgodnie z art. 435 § 1 prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany za pomocą sił przyrody (pary, gazy, elektryczności, paliw płynnych) ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności. Sąd przyjął, że ze względu na pewien stopień zmechanizowania zakładu i korzystanie z różnego sprzętu i maszyn kopalnię piasku można uznać za taki zakład. Aby jednak prowadzący zakład odpowiadał za szkodę na mocy art. 435 § 1 k.c., szkoda musi pozostawać w normalnym związku przyczynowym z ruchem przedsiębiorstwa jako całości.
W tym przypadku do zdarzenia doszło w dzień świąteczny (święto Bożego Ciała), kiedy w piaskowni nie była wykonywana żadna praca. Szkoda, która powstała, nie pozostawała zatem w związku z przyczynowym z ruchem zakładu.
Sąd nie dopatrzył się również przesłanek odpowiedzialności na zasadzie winy (art. 415 k.c.), stwierdzając, że właścicielce kopalni nie można przypisać żadnego zaniedbania. Teren zakładu i wyrobiska – zgodnie przepisami rozporządzenia ministra gospodarski z 28 czerwca 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy, prowadzenia ruchu oraz specjalistycznego zabezpieczenia przeciwpożarowego w odkrywkowych zakładach górniczych wydobywających kopaliny pospolite – w czasie wypadku od strony wjazdu zabezpieczony był szlabanem i rowem uniemożliwiającym wjazd oraz oznaczony dwiema tablicami ostrzegawczymi zakazującymi wstępu. Rodzice chłopca nie udowodnili, że taka liczba tablic była niewystarczająca.