Od 2007 roku w Stanach Zjednoczonych powstało już kilka filmów o konsekwencjach amerykańskiej interwencji w Iraku i walki z terroryzmem („Królestwo”, „Ukryta strategia”, „Cena odwagi”, „Transfer”).
Najważniejsze z nich to: „W dolinie Elah” Paula Haggisa i właśnie „The Hurt Locker. W pułapce wojny” Kathryn Bigelow (na zdjęciu – na dole z prawej). Pokazują, że wojny po 11 września nie można opisać w kategoriach starcia, które prowadzi do moralnej wyższości zwycięzcy nad pokonanym. Współczesne konflikty zbrojne nie hartują ducha żołnierzy, ale wypaczają ich psychikę.
Film zaczyna się jak rasowy thriller – od wybuchu. Eksploduje ładunek na ulicach Bagdadu. Ginie doświadczony dowódca oddziału saperów. Na jego miejsce zostaje oddelegowany sierżant William James (Jeremy Renner). Sympatyczny chłopak. Chciałoby się z nim usiąść w barze i wypić piwo. Tyle że w zachowaniu Jamesa jest coś niepokojącego. Wojnę traktuje jak przygodę. Pcha się w najbardziej niebezpieczne miejsca, nie oglądając się na kolegów z oddziału.
Podświadomie czekamy na moment, w którym ktoś lub coś poskromi jego kowbojską fantazję. Sprawi, że się opamięta. Może będzie to dramat rannego kolegi? A może chwila, w której wyjmuje bombę z rozprutego ciała kilkuletniego chłopca?
Jednak sierżant James nie potrafi żyć bez adrenaliny i ryzyka. W obozie śpi na łóżku polowym, pod którym zgromadził części rozbrojonych bomb. Po powrocie do domu mówi do synka: „Każdy ma w życiu jedną lub dwie rzeczy, które kocha. Mi została już tylko jedna”. I rusza na kolejną misję.