Pierwszy cyrograf z UB musiał podpisać mając 18 lat. To była cena za możliwość trenowania ukochanej dyscypliny, a przede wszystkim za wolność ojca, którego AK-owska przeszłość stała się narzędziem szantażu dla służb specjalnych.
— Pawłowski okazał się brylantem, niemal od razu zaczął zdobywać największe laury sportowe — przypomina reżyserka. — A jednocześnie prowadził intensywną pozasportową działalność. Popełnił, niestety, wszystkie możliwe błędy — zwłaszcza na historycznych zakrętach. Przez pewien czas był PRL-owskim szpiegiem na Zachodzie, agentem Wojskowej Służby Wewnętrznej. Wiadomo też, że potem zaczął współpracować z CIA. Bardzo trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie były motywy jego postępowania.
Autorka spektaklu podkreśla, że zależało jej na pokazaniu złożoności charakteru Pawłowskiego.
— Był ryzykantem, szaleńcem, człowiekiem, który grał va banque. Szpiegiem zostaje się z patriotyzmu albo dla pieniędzy. Ale w tym przypadku było to bardziej skomplikowane. Ci, którzy go znali, mówili mi, że uwielbiał grać — w pokera, ruletkę. Chciał być asem wywiadu, tak jak był asem szabli. Miał po temu wszystkie dane: bystrość, czujność, inteligencję, refleks. Ale był niepokorny. Uwielbiał grać z rzeczywistością. Nikogo się nie bał. Kiedy został aresztowany i znalazł się w więzieniu na Rakowieckiej, przez długi czas nie przyjmował do wiadomości, że to dzieje się naprawdę, że może zostać osądzony i skazany. Myślę, że Pawłowski cierpiał na coś, co nazywa się syndromem alpinisty, który wspina się, dopóki nie spadnie. Niby bierze pod uwagę ryzyko, ale i nie wierzy, że coś złego mu się przydarzy.
Jerzy Pawłowski miał 57 lat kiedywyszedł z więzienia. Czuł się silny i nadal chciał walczyć, i odnosić zwycięstwa. Jeszcze raz stanął na planszy w czasie turnieju kwalifikacyjnego do Mistrzostw Polski. Nie wygrał.Dla autorki spektaklu problemem było odwołanie się do odpowiednich dokumentów.