Mistrzowie grają arcymistrzów

Jan Sebastian Bach i Jerzy Fryderyk Haendel, dwaj geniusze muzyki, nigdy się nie spotkali. Ale od czego wyobraźnia?

Publikacja: 08.10.2009 18:21

Mistrzowie grają arcymistrzów

Foto: PAT

Szkoda, że nasze spotkanie nigdy nie doszło do skutku – mówi pod koniec spektaklu jeden z bohaterów. „Wielka szkoda” – mogą dodać widzowie. Paul Barz, niemiecki muzykolog i krytyk sztuki, w swojej debiutanckiej sztuce takie spotkanie umożliwił. Wykazał się przy tym znajomością biografii obu mistrzów i tła historycznego. Obaj kompozytorzy urodzeni w tym samym 1685 roku nie mogli o sobie nie słyszeć, nie mogli nie znać swoich utworów. Barz zaaranżował ich wspólną kolację w Hotelu Turyńskim w Lipsku w roku 1747, gdy zarówno Bach, jak i Haendel czas najważniejszych dokonań artystycznych mieli już za sobą.

I oto jesteśmy świadkami niezwykłej konfrontacji, zderzenia dwóch wielkich indywidualności artystycznych, dwóch typów ludzkich. Haendel to światowiec, pełen pychy i poczucia własnej wartości. Emigrant, bywalec dworów ma też osobliwy stosunek do sztuki: „Muzyka to biznes” – głosi, więc komponuje to, co się dobrze sprzedaje. Przestało się opłacać tworzyć opery, bo teraz lepiej idą oratoria. Pewny siebie Haendel na początku przekręca nazwisko Jana Sebastiana, skromnego kantora z kościoła Świętego Tomasza, który tylko powtarza: „Zbytek łaski”. „Dlaczego pan komponuje? ” – pyta Haendel. „Dla zaszczytu” – odpowiada Bach. „Ja też dla zaszczytu, ale za wielkie pieniądze” – mówi pierwszy.

Jednak to dopiero przystawka przed właściwym starciem artystów. Teatr Telewizji przypomina znakomity spektakl wyreżyserowany w 1990 roku przez Kazimierza Kutza. Podołać rolom największych indywidualności muzycznych swojej epoki mogli tylko aktorzy o tak silnych osobowościach, jak Roman Wilhelmi (to jedna z ostatnich jego kreacji) i Janusz Gajos.

Wilhelmi w roli Haendla jest dumny jak paw i drapieżny jak jastrząb. Ale Bach Gajosa i tak jest w tym pojedynku zwycięzcą. Pokonuje przeciwnika siłą spokoju. I atakuje w chwili, gdy tamten najmniej się tego spodziewa. A jest przecież także wyborny Jerzy Trela, jako zausznik Haendla – Jan Krzysztof Schmidt. Ta „Kolacja...” to prawdziwa uczta.

[i]KOLACJA NA CZTERY RĘCE

21.20 | tvp 1 | poniedziałek[/i]

Szkoda, że nasze spotkanie nigdy nie doszło do skutku – mówi pod koniec spektaklu jeden z bohaterów. „Wielka szkoda” – mogą dodać widzowie. Paul Barz, niemiecki muzykolog i krytyk sztuki, w swojej debiutanckiej sztuce takie spotkanie umożliwił. Wykazał się przy tym znajomością biografii obu mistrzów i tła historycznego. Obaj kompozytorzy urodzeni w tym samym 1685 roku nie mogli o sobie nie słyszeć, nie mogli nie znać swoich utworów. Barz zaaranżował ich wspólną kolację w Hotelu Turyńskim w Lipsku w roku 1747, gdy zarówno Bach, jak i Haendel czas najważniejszych dokonań artystycznych mieli już za sobą.

Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów