Boulevard Voltaire Andrzeja Barta w Teatrze Telewizji

Spektakl Andrzeja Barta, z kreacjami Ewy Wiśniewskiej i Janusza Gajosa oraz zdjęciami Paryża autorstwa Witolda Adamka to najlepsza od lat produkcja Teatru Telewizji

Publikacja: 06.05.2011 02:37

Boulevard Voltaire Andrzeja Barta w Teatrze Telewizji

Foto: PAT, Renata Pajchel RP Renata Pajchel

Debiutem znanego pisarza i scenarzysty poniedziałkowa scena wraca do dobrej współczesnej literatury. W ostatnich latach mieliśmy bowiem festiwal lepszych lub gorszych docudram i opartych na archiwach – historycznych rekonstrukcji. Bart udowadnia, że o gorących polskich problemach można opowiadać bez historycznej dosłowności, skutecznie trafiając do widzów.

Wcześniejszy kinowy „Rewers" na podstawie scenariusza Barta pokazał nieludzkie oblicze komunizmu przez pryzmat relacji damsko-męskich. Nawet miłość podlegała inwigilacji. Nawet narzeczony mógł się okazać funkcjonariuszem systemu, randki zaś pretekstem do zapełniania ubeckich teczek. Podobnym zabiegiem pisarz posłużył się w „Boulevard Voltaire".

Pewnie nie jest głuchy na debaty, jakie przetoczyły się przez Polskę w związku z Jedwabnem czy książkami Jana Tomasz Grossa. Niektórym otworzyły oczy na historię, ale zaowocowały, niestety, również stereotypami, a także coraz większym zacietrzewienie stron. Jedna akcentuje wyłącznie antysemityzm Polaków, druga – antypolskość obywateli żydowskiego pochodzenia.

Bart, zamiast powtarzać ogólnie znane argumenty, wolał zderzyć losy mężczyzny i kobiety: Żydówki, która wyemigrowała z Polski do Francji po 1956 roku, i Polaka zmuszonego do pozostania w Paryżu w czasie stanu wojennego. I tym razem wspaniale bawi się przypadkiem, bo tylko on pozwala na spotkanie ludzi z innego kręgu niż własny; bo tylko tak możemy zdać sobie sprawę z uprzedzeń, jakim ulegamy i które tworzymy.

Autor w przewrotny sposób posłużył się też motywem polskiego hydraulika. Pan R., grany przez Janusza Gajosa, jest przystojny, ale już niemłody. Trudno o nim powiedzieć, że robi furorę wśród paryskich dam. Ale na bogatej i samotnej wdowie o żydowsko-polskich korzeniach może wywrzeć wrażenie walorami innymi niż sprawne posługiwanie się francuskim kluczem. Gajos z niezwykłą delikatnością pokazuje mądrego i wrażliwego człowieka, który oswoił się z losem, nieszczęściem i nieśmiałością. Pani Z. (Ewa Wiśniewska), obcując z krezusami, wie, że nie można dać się zwieść klasowym pozorom. Trzeba dać szansę miłości. Tylko, że jej sytuacja jest trudniejsza niż Pana R. – outsidera. Ona musi wypowiedzieć wojnę całemu swojemu otoczeniu.

Ewa Wiśniewska stworzyła postać kobiety pięknej i inteligentnej. Sceptycznej wobec zmarłego męża i znudzonej koleżankami, samotnymi tak jak ona. Z różnymi wariantami polsko-żydowskiego sporu musi mierzyć się podczas rozmowy ze służącą (Ewa Ziętek), której rodzina ratowała męża w czasie wojny. A także przy okazji wizyty dziecka (Agnieszka Grochowska). Córka w stopniu generała armii izraelskiej (!) wydaje matce bitwę, by nie wpadła czasem w ramiona podstępnego goja, czyhającego na gigantyczną rentę.

Jednak decydujące starcie muszą stoczyć Pani Z. i Pan R. Bart tylko na chwilę, w scenie kłótni, uchyla szeroko wrota piekła polsko-żydowskich stereotypów. Zamiast typowego dla nas niekończącego się bicia piany, woli, by bohaterowie stłukli szybko kilka cennych naczyń i jedno przed drugim zatrzasnęło drzwi. Bo dla ludzi, którzy myślą o wspólnej przyszłości, to wystarczająco czytelna metafora.

Także dla obywateli, społeczeństw i narodów. Tym bardziej warto zobaczyć finał, który, choć pouczający, pozbawiony jest natrętnego moralizowania.

Boulevard Voltaire

22.15 | tvp 1 | PONIEDZIAŁEK

 

Debiutem znanego pisarza i scenarzysty poniedziałkowa scena wraca do dobrej współczesnej literatury. W ostatnich latach mieliśmy bowiem festiwal lepszych lub gorszych docudram i opartych na archiwach – historycznych rekonstrukcji. Bart udowadnia, że o gorących polskich problemach można opowiadać bez historycznej dosłowności, skutecznie trafiając do widzów.

Wcześniejszy kinowy „Rewers" na podstawie scenariusza Barta pokazał nieludzkie oblicze komunizmu przez pryzmat relacji damsko-męskich. Nawet miłość podlegała inwigilacji. Nawet narzeczony mógł się okazać funkcjonariuszem systemu, randki zaś pretekstem do zapełniania ubeckich teczek. Podobnym zabiegiem pisarz posłużył się w „Boulevard Voltaire".

Pozostało 82% artykułu
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły