Sun Zhongjie ma 19 lat i jeszcze w połowie października był jednym z milionów anonimowych przybyszów z prowincji szukających szczęścia w wielkim mieście. Dziś zna go cały kraj.

Już w drugim dniu pobytu w Szanghaju Sun, który zatrudnił się jako kierowca w firmie budowlanej, padł ofiarą prowadzonej przez władze walki z „czarnymi taksówkami” – indywidualnymi przewoźnikami bez licencji. Zaczęło się niewinnie – Sun postanowił podwieźć nieznajomego, który poprosił go o pomoc. „Po paru minutach jazdy jakiś samochód zajechał mi drogę i zatrzymał się. Wtedy ten facet rzucił we mnie dziesięciojuanowym banknotem, wysiadł i szybko się ulotnił” – opowiadał Sun lokalnym mediom.

Okazało się, że w aucie, które zajechało mu drogę, znajdowali się funkcjonariusze drogówki. Kazali Sunowi podpisać oświadczenie, w którym przyznawał się do świadczenia nielegalnych usług przewozowych. Chłopak ugiął się pod presją i podpisał. Należący do jego pracodawcy minibus został skonfiskowany do czasu wpłaty niebotycznej dla przybysza z prowincji kary wysokości 10 tysięcy juanów (4 tysiące złotych). Po powrocie do hotelu robotniczego zrozpaczony Sun chwycił za siekierę i odciął sobie pół małego palca lewej ręki. Następnego dnia, już ze szpitalnego łóżka, rozpoczął krucjatę przeciwko szanghajskiej drogówce, informując o swym przypadku wszystkie lokalne media.

O sprawie stało się głośno w całych Chinach. Tysiące internautów opowiedziały się po stronie młodego kierowcy, zarzucając władzom stosowanie nieuczciwych, nielegalnych metod wobec zwykłych obywateli. Te oskarżenia wcale nie są bezpodstawne. Jak potwierdziła oficjalna agencja Xinhua, od czasu wprowadzenia przed 14 laty przepisów o karaniu niezarejestrowanych taksówkarzy wysokimi grzywnami w Szanghaju powstała cała mafia tak zwanych haczyków współpracujących z drogówką. „Haczyk” podpuszcza kierowcę, prosząc go o podwiezienie, po czym sprowadza policję. Jak podaje Xinhua, drogówka dzieli się z mafią wpływami z grzywien.

W poniedziałek władze dzielnicy Pudong, w której doszło do zdarzenia, publicznie przeprosiły Suna i obiecały mu szybki zwrot minibusa, likwidację kary i wypłatę odszkodowania. – Przeprosiny to za mało. Ktoś musi za to zapłacić – zapowiedział naczelnik dzielnicy Jiang Liang. W sprawie metod walki z czarnymi taksówkami trwa dochodzenie.