W środę do Madrytu dotarł czarny marsz górników, którzy od trzech tygodni szli do stolicy, by zaprotestować przeciwko ciężkiej sytuacji w swojej branży. Górnicy z Kastylii-Leonu, Asturii i Aragonii protestowali przed Ministerstwem Przemysłu, Energetyki i Turystyki. Do kilkuset górników przyłączyły tysiące mieszkańców Madrytu. Doszło do przepychanek i starć z policją.
Powodem protestu jest decyzja rządu, który wobec dramatycznej sytuacji budżetu postanowił zmniejszyć dotacje dla przemysłu wydobywczego o dwie trzecie. Kłopotów w zatrudniającej 9 tys. pracowników branży dopełniają niskie ceny węgla na światowych rynkach, dlatego górnicy obawiają się likwidacji kopalń i utraty pracy. Tymczasem wobec bezrobocia sięgającego jednej czwartej siły roboczej znalezienie alternatywnego zatrudnienia przez zwalnianych górników graniczy z cudem.
Rząd nie ma jednak wyboru. Przemawiając w Kortezach, premier Mariano Rajoy przyznał, że wcześniejsze – i tak już dość pesymistyczne – prognozy rozwoju sytuacji gospodarczej w bieżącym roku nie mają szansy na realizację. Na początku roku zakładano stagnację lub nawet niewielki wzrost PKB na poziomie 0,2 proc. Teraz stało się jasne, że hiszpański dochód narodowy się skurczy.
– W obecnej sytuacji w Hiszpanii nie jest możliwy wzrost gospodarczy ani tworzenie nowych miejsc pracy. Przechodzimy drugą największą w naszej historii recesję, a spadek aktywności ekonomicznej osiągnie około 2 procent – powiedział Rajoy. Przewidywania na przyszły rok są nieco lepsze, ale i tak zakładają recesję na poziomie ok. 0,3 proc.
Na początku tego tygodnia ministrowie finansów państw strefy euro zdecydowali o wspomożeniu Madrytu kwotą 100 mld euro na ratowanie hiszpańskich banków. Ostateczne porozumienie w tej sprawie ma być osiągnięte do końca lipca. Komisja Europejska jest gotowa na poluzowanie rygorów, ale pod warunkiem przedstawienia wiarygodnego programu naprawy hiszpańskich finansów publicznych. Już raz w tym roku KE okazała Madrytowi wyrozumiałość: z zakładanych na początku roku 4,4 proc. PKB dopuszczalny deficyt podniesiono do 5,3 proc. To jednak może nie wystarczyć i ostatecznie deficyt może sięgnąć 6,3 proc.