Uniezależnić się od Danii, ale za cenę masowej imigracji z Chin i potencjalnie niebezpiecznych dla środowiska inwestycji międzynarodowych koncernów wydobywczych: taka jest stawka wtorkowych wyborów do autonomicznego parlamentu Grenlandii. Pomysł poluzowania więzów z Kopenhagą, a nawet pełnej niezależności największej wyspy świata, forsuje dotychczasowy premier i lider lewicy Kuupik Kleist. Co prawda oznaczałoby to rezygnację z wartych około 600 milionów dolarów rocznie duńskich dotacji. Ale szef rządu przekonuje, że można to z nawiązką zrekompensować dzięki eksploatacji ogromnych bogactw naturalnych Grenlandii. Restrykcyjna polityka ekologiczna duńskiego rządu do tej pory nie pozwalała na ich wykorzystanie.
Konkretne projekty już zresztą są. Brytyjski potentat London Mining Plc chce na przykład wydać 2,3 mld dolarów na budowę kopalni rud żelaza. Podobne plany mają jego rywale z Australii. A światowe koncerny naftowe liczą na znalezienie ogromnych rezerw ropy i gazu u wybrzeży wyspy.
Ale najbardziej na otwarciu pokładów surowcowych Grenlandii zależy Chińczykom. Błyskawicznie rozwijająca się gospodarka Państwa Środka chce wręcz uczynić z Grenlandii strategiczne zaplecze surowcowe. Jeśli Kleist postawi na swoim, na wyspę ma przyjechać w ciągu paru miesięcy przynajmniej 5 tysięcy tanich chińskich robotników do pracy w kopalniach. Już ten pierwszy kontyngent imigrantów zwiększyłby ludność Grenlandii o około 5 procent. A emigracyjne plany Pekinu są o wiele bardziej ambitne.
Prawicową opozycję, ale także samą Komisję Europejską, najbardziej niepokoi jednak pomysł oddania Chińczykom prawa do wydobycia metali ziem rzadkich: strategicznych minerałów używanych m.in. do produkcji telefonów komórkowych. Już teraz Pekin kontroluje aż 98 proc. globalnych zasobów tego surowca, trzymając w szachu resztę świata. Zdaniem Brukseli oddanie praw do eksploatacji dotąd niebranych pod uwagę złóż na Grenlandii (9 proc. zasobów Ziemi) mogłoby ten układ choć trochę zrównoważyć. Kleist pozostaje jednak głuchy na argumenty unijnych ekspertów. Już zapowiedział, że jeśli wygra wybory, będzie kierował się tylko jednym przy podziale koncesji: maksymalizacją zysku. A na razie to Chińczycy oferują mu najwięcej.
Planom Kleista sprzyjają zmiany klimatyczne. Topnienie lodów nie tylko ułatwia dostęp do wybrzeży Grenlandii dla międzynarodowych armatorów, ale także zmusza mieszkańców wyspy do porzucenia tradycyjnego stylu życia. Muszą więc szukać nowego źródła utrzymania.