Tego rodzaju akcje są nie do zaakceptowania – twierdzi rzecznik szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwellego po przeszukaniach dokonanych przez prokuraturę w biurach dwóch działających w Rosji fundacji: zbliżonej do SPD Friedricha Eberta oraz związanej z CDU Konrada Adenauera.
Obie instytucje działają w Rosji od lat i nigdy nie miały problemów z rosyjską prokuraturą. Aż do czasu wejścia w życie w listopadzie ubiegłego roku przepisów nakazujących rejestrację wszystkich prowadzących w Rosji działalność polityczną organizacji i finansowanych z zagranicy w specjalnym rejestrze „agentów zagranicznych".
Wrogie działania
Chodzi o agentów oddziaływania czy też agentów wpływów w rozumieniu uchwalonej w lipcu ubiegłego roku ustawy. Użyta w ustawie terminologia nawiązuje bezpośrednio do czasów stalinowskich, kiedy to tropienie agentów było jednym z zasadniczych zadań KGB i innych służb specjalnych. Działalność agenturalną przypisywano tysiącom tzw. wrogów ludu , których rozstrzeliwano lub zsyłano do łagrów. W czasach zimnej wojny pojęcie „agent zagraniczny" było synonimem szpiega działającego na terenie ZSRR.
Pochodzenie pieniędzy
Postanowienia ustawy nie były początkowo zbyt rygorystycznie egzekwowane, lecz w ostatnim czasie prokuratura przystąpiła do energiczniejszych działań. Prokuratorom towarzyszą najczęściej przedstawiciele urzędów podatkowych, a nierzadko ekipy telewizyjne. Celem kontroli jest ustalenie nie tylko źródła finansowania, ale – w przypadku organizacji zagranicznych – ich powiązań z instytucjami oraz obywatelami rosyjskimi.
– To właśnie wzbudza najwięcej zastrzeżeń – tłumaczy „Rz" Jens Siegert, szef Fundacji Heinricha Bölla w Moskwie. Jego zdaniem kontrole instytucji niemieckich nie mają związku z zauważalnym w ostatnich miesiącach oziębieniem relacji na linii Moskwa – Berlin. Jest to rezultatem przewartościowania niemieckiej polityki wobec Rosji Putina przez ekipę kanclerz Angeli Merkel.