Skąd to przekonanie?
Z dwóch powodów. Po pierwsze młodsi oficerowie całe świadome życie przeżyli w niepodległej Ukrainie, widzą, jak kraj jest skorumpowany, ich bracia, siostry, rodzice często są na Majdanie. Po wtóre ukraińska armia od lat jest niedofinansowana, lekceważona przez władzę, nie czuje wspólnoty interesów z grupą prezydenta. Podpułkownik zarabia ok. 4,5 tys. hrywien (1,5 tys. zł) miesięcznie, a więc żyje w bardzo trudnych warunkach materialnych. Także ukraiński budżet na obronę jest sześciokrotnie mniejszy od polskiego. Od lat nie dokonano poważniejszych inwestycji w sprzęt, zbrojenia. Janukowycz o wiele lepiej traktuje milicję i wojska wewnętrzne.
Te formacje mogą liczyć na większe pieniądze?
Zdecydowanie. W tym roku budżet na armię, która liczy 180 tys. żołnierzy, to 15 mld hrywien podczas gdy oddziały MSW, 45 tys. funkcjonariuszy, dostaną 18 mld hrywien. Taka dysproporcja trwa już od 6-7 lat, od kiedy Janukowycz został premierem a potem prezydentem. Oficerowie Berkutu i innych formacji wojsk wewnętrznych mogą liczyc na wiele przywilejów, których pozbawienie są oficerowie armii takich jak atrakcyjne mieszkania.
Oddziały MSW wykonałyby zatem rozkaz pacyfikacji Majdanu?
To są ludzie, którzy często pochodzą ze skromnych, biednych rodzin. Za czasów Janukowycza poczuli się elitą kraju, wielu z nich nie cofnie się przed likwidacją protestów siłą, choc niekoniecznie wszyscy. Takie siły wystarczą jednak, aby przeprowadzić akcję pacyfikacji. Tym bardziej, że wojska wewnętrzne, w przeciwieństwie do armii, dysponują nowoczesnym sprzętem, także czołgami.