Jeszcze w styczniu w programowym przemówieniu w londyńskim Lancaster House premier zapewniała, że „odzyskamy kontrolę nad naszymi prawami i zakończymy jurysdykcję Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości nad Wielką Brytanią".
Od tego czasu brytyjscy negocjatorzy natknęli się jednak na całkowitą blokadę w tej sprawie ze strony europejskich partnerów. Do tego stopnia, że rozmowy właściwie stanęły w miejscu. Dlatego w nowym stanowisku negocjacyjnym, jakie Londyn przedstawił w środę, ten warunek został zasadniczo zmodyfikowany. Teraz rząd May będzie jedynie chciał uniknąć „bezpośredniej" jurysdykcji ETS nad Wielką Brytanią.
Co to oznacza?
Minister sprawiedliwości Dominic Raad, jeden z liderów obozu domagającego się do tej pory „twardego brexitu", powiedział BBC, że rząd najchętniej przystałby na system arbitrażowy z udziałem brytyjskich i europejskich sędziów.
– Chodzi o stworzenie zrównoważonego układu, w którym obie strony mają do siebie zaufanie. Będziemy jednym okiem spoglądali na precedensy orzecznictwa ETS – oświadczył Raab.