Sprawa, którą wniosła do sądu Maria Piedad F.A., ciągnęła się kilka lat i przeszła przez wszystkie instancje. Jej małżeństwo, które trwało 15 lat, zostało zawarte na warunkach rozdzielności majątkowej. Kobieta, chociaż skończyła studia prawnicze, uzyskując stopień licencjata, nigdy nie pracowała: całkowicie poświęciła się zajęciom domowym i opiece nad córką. W momencie rozwodu okazało się, że nie tylko zaczyna nowe życie, ale też niczego nie posiada. Sąd pierwszej instancji w Móstoles (na przedmieściach Madrytu) uznał, że za lata przepracowane w domu na rzecz męża i dziecka należy jej się rekompensata. Konkretnie 108 tysięcy euro. Skąd wziął tę sumę? Obliczył, że wynajęcie opiekunki do dziecka i prowadzenie domu kosztowałoby męża Marii Piedad co najmniej 600 euro miesięcznie. Wystarczyło pomnożyć 600 euro przez 12 miesięcy i 15 lat, by wyszła całkiem spora suma, którą zdaniem sądu mąż zaoszczędził dzięki żonie.
Mężczyzna odwołał się od wyroku, argumentując, że podczas trwania małżeństwa jego osobisty majątek się nie powiększył.
W 2008 roku sąd w Madrycie anulował decyzję niższej instancji, przyznał za to rozwódce alimenty w wysokości 450 euro miesięcznie.
We wtorek Sąd Najwyższy podtrzymał werdykt pierwszej instancji. Sędzia Encarnación Roca wyjaśniała, że za wniesienie w związek małżeński wkładu w postaci prac domowych należy się rekompensata finansowa, bez konieczności wykazania, że współmałżonek dzięki temu mógł poświęcić się całkowicie zarabianiu pieniędzy i pomnożyć swój majątek.
Informacja o wyroku Sądu Najwyższego zamieszczona na portalach głównych hiszpańskich gazet wzburzyła internautów. Na stronie dziennika „El Mundo" jeden z czytelników sugeruje, że gwoli sprawiedliwości trzeba by podzielić te 108 tysięcy euro między rozwiedzionych małżonków. „W domu brudziła także ona i jej dziecko, nie tylko mąż. To znaczy, że część bałaganu, który sprzątała ta dobra kobieta, robiła ona sama. A jeśli dom należał do męża, a ona tam mieszkała przez 15 lat, korzystając ze wszystkich rzeczy i udogodnień, powinna zapłacić mu za to wszystko, powiedzmy, po 400 euro miesięcznie" – czytamy w komentarzu.