Powstańczy „Wulkan” wybuchł w Damaszku

Rebelianci atakują stolicę. Wczoraj w całym kraju trwały najsilniejsze walki od początku antyrządowego powstania

Aktualizacja: 17.07.2012 21:23 Publikacja: 17.07.2012 21:19

Kofi Annan

Kofi Annan

Foto: AFP

Dowództwo Wolnej Armii Syryjskiej poinformowało, że operacja „Damasceński Wulkan i Trzęsienia Ziemi w Syrii" została rozpoczęta „w odpowiedzi na masakry i barbarzyńskie przestępstwa", które popełniły władze. Siły rebeliantów rozpoczęły więc „ataki na wszystkie posterunki sił bezpieczeństwa w miastach i na prowincji". Chcą zatarasować wszystkie drogi międzynarodowe, od Aleppo na północy po Darę na południu i od położonego na wschodzie Deir Ezzor do znajdującej się na wybrzeżu Morza Śródziemnego Latakii.

Kilka godzin później doszło do starć w samym Damaszku. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że trwały ostre walki między „powstańczymi batalionami" i siłami reżimowymi w dzielnicach Damaszku i podstołecznych miejscowościach. W al Midan i al Kabun wojska rządowe użyły śmigłowców bojowych i pojazdów pancernych.

Władze zapowiedziały wcześniej, że będą bronić stolicy. „Nigdy nie dostaniecie Damaszku" - głosił tytuł w prorządowym dzienniku „Al Watan". Ale, jak donosiła po południu BBC, do strzelaniny doszło w samym centrum miasta, na placu, przy którym znajduje się siedziba banku centralnego.

Z informacji regularnie podawanych przez Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka wynikało, że walki mają miejsce nie tylko w stolicy. Do starć dochodziło w różnych miastach, położonych w oddalonych od siebie prowincjach.

Według gen. Awiwa Koczawiego, szefa izraelskiego wywiadu wojskowego, upadek reżimu Asada to tylko kwestia czasu. Jego zdaniem nastąpi najpóźniej za dwa lata, choć może mieć miejsce nawet i za miesiąc. Jednak jego zdaniem w Syrii obserwować można wzrastającą siłę „dżihadystów", co może być groźne dla Izraela. - Iran i Hezbollah przygotowują się na upadek Asada - powiedział Koczawi, cytowany przez izraelski dziennik „Haarec"

- Uważam, że w najbliższym czasie nie ma dla nas niebezpieczeństwa - powiedział „Rz" prof. Eli Podeh, ekspert od problemów Bliskiego Wschodu na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. - Na dłuższą metę jednak nic nie wiadomo, bo trudno przewidzieć, kto może w Syrii przejąć władzę - dodał.

W Moskwie jest specjalny wysłannik ONZ Kofi Annan. Zachód chce przekonać Moskwę, by zrezygnowała ze swego poparcia dla Asada - do tej pory wspólnie z Chinami skutecznie blokuje wszystkie działania w Radzie Bezpieczeństwa, wymierzone przeciwko obecnym władzom syryjskim. Jeszcze w poniedziałek szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow powiedział, że projekt rezolucji dopuszczający sankcje i przedłużający misję obserwatorów ONZ w Syrii zawiera  „elementy szantażu". Wezwał do przyjęcia projektu rosyjskiego, który nic nie mówi o sankcjach. - Jeśli nasi partnerzy zdecydują się zablokować naszą rezolucję, to misja ONZ nie będzie miała mandatu i zostanie zmuszona do opuszczenia Syrii - podkreślił.

Annan popiera projekt brytyjski, który daje Asadowi dziesięć dni na wycofanie wojska i broni ciężkiej, grożąc przy tym sankcjami, choć nie wojskowymi. Witając wysłannika ONZ, rosyjski prezydent Władimir Putin oświadczył, że „zrobi wszystko", by wesprzeć realizację jego planu pokojowego. Ale raczej nie miał na myśli poparcia sankcji.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 778
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 777