Pani Beata mieszka w Marlewie. To część Poznania po- łożona w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska. W pozwie do Sądu Okręgowego w Poznaniu dowodzi, że spadła wartość jej nieruchomości. Ona i domownicy uskarżają się na notoryczne zmęczenie, spadek samopoczucia, problemy z koncentracją, bóle głowy. A to przekłada się na aktywność życiową.
– Lotniska muszą być. Patriotyzm wymaga, aby w Polsce latały F-16. Konieczność obrony ojczyzny jest dla nas oczywista. Uważamy jednak, że skoro nie ma wprowadzonej odpowiedniej strefy ochronnej, to samoloty mogą latać z lotniska w Łasku. Pokonują tę trasę w 12 minut – dowodzi mec. Grzybkowski.
Strefa: jest czy nie ma
Tak zwana strefa ograniczonego użytkowania z jednej strony ogranicza możliwość niektórych inwestycji na tym obszarze, z drugiej zaś daje obywatelowi podstawę do ubiegania się o odszkodowanie w związku z utratą wartości nieruchomości i nakładami na wyciszenie obiektów. Między prawnikami nie ma zgody, czy strefa wokół lotniska w Krzesinach obowiązuje, czy nie. Strefę w 2003 r. w rozporządzeniu wprowadził wojewoda wielkopolski. W związku z pojawieniem się samolotów F-16 w 2007 r. wydał nowe rozporządzenie. Potem zmieniły się kompetencje wojewody, bo ustawodawca stanowienie stref przekazał w gestię sejmików wojewódzkich. Sejmik takiej strefy nie ustalił, a w 2010 r.
Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że skoro tego nie zrobił, strefa nie obowiązuje, bo rozporządzenie wojewody utraciło swoją moc. Inne stanowisko zajmują sądy powszechne: twierdzą, że pomimo perturbacji kompetencyjnych strefa wciąż obowiązuje. W każdym razie pani Beacie huczy nad głową niemiłosiernie, a mec. Grzybkowski uważa, że skoro strefy nie ma, stosuje się prawo cywilne.
– A to normuje, że kto przekracza normy ochrony środowiska, powinien tego zaprzestać. Na tej podstawie wystąpiliśmy z powództwem o zakaz lotów. Mamy rację – mówi mec. Grzybkowski. Dodaje, że proces odpowie na pytanie, czy państwo poważnie traktuje obywateli.
Skargi do Strasburga
Wybór lotniska w Krzesinach na bazę samolotów F-16 skrytykowała Najwyższa Izba Kontroli. Zarzuciła, że decyzja podjęta została bez dostatecznej analizy. Zdaniem NIK to kosztowny błąd, bo naraża armię na wielomilionowe odszkodowania. Odkąd w 2007 r. w Poznaniu wylądowały pierwsze jastrzębie, sąd został zalany półtora tysiącem pozwów o odszkodowania w związku z hałasem czynionym przez samoloty i utratą wartości nieruchomości. Niektórym udało się wygrać.