Pewnie też się wzięli za obserwację tego co się dzieje w ich otoczeniu i wokół ich – najczęściej czworonożnych – pupili. Tak chyba najwygodniej i najbezpieczniej. Za to sądy administracyjne nie marnowały czasu i teraz też nie próżnują. Mimo pandemii covidowej, która obezwładnia i skłania do pracy zdalnej tych wszystkich, co mogą na nią sobie pozwolić, to jednak sądy administracyjne cierpliwie orzekają w społecznym, no i chyba i w zwierzęcym interesie.
A wszystko rozbija się o ustawę o utrzymaniu porządku i czystości w gminie. To ona w art. 4 pkt 1 zobowiązuje radę gminy, po zasięgnięciu opinii państwowego, powiatowego inspektora sanitarnego do uchwalenia regulaminu czystości i porządku na terenie gminy. Taki dokument to nie byle co. To akt prawa miejscowego, więc przy jego uchwalaniu, czytaniu czy też stosowaniu należy zachować szczególną ostrożność, no i precyzję w jego rozumieniu. Natomiast autorzy regulaminu, aby nie narazić się prokuratorską interwencję i niekorzystne dla nich sądowe orzeczenie administracyjne powinni przede wszystkim poważnie potraktować wykonywane zadanie już na etapie przygotowywania i uchwalania regulaminu. Co to w praktyce oznacza? Ano, na przykład nie warto wprowadzać do regulaminu zapisu o konieczności wyprowadzania poza teren nieruchomości psa w kagańcu i na smyczy. Ryzykowne jest też przyjmowanie niedookreślonych pojęć takich jak „sprzątanie zanieczyszczeń pozostawionych przez zwierzęta." Ograniczanie zaś uprawnień właściciela psa czy innego zwierzęcia domowego musi być realizowane z poszanowaniem reguł proporcjonalności. Jednak najważniejsze jest przestrzeganie zasady, by zapisy regulaminowe nie przekraczały upoważnienia ustawowego. I o tym warto pamiętać po to, by nie narażać gminy na ryzyko płacenia odszkodowań.
Warto zapoznać się też z tekstem Mateusza Adamskiego „Gmina nie może wymagać od właściciela psa, aby sprzątał sierść".